"Higieniczna obłuda" Polaków podczas pandemii koronawirusa, czyli nic się nie zmieniło na lepsze w dziedzinie obyczajów.

 

          Myślałam że temat nawyków Polaków w trakcie pandemii Covid-19 to już zamknięta sprawa, bo wylałam morze zażaleń w poprzednim poście (zobacz: Koronawirus mnie ubiegł czyli moje przemyślenia na temat higieny i zachowań ludzkich sprzed pandemii i "poprawy" ich stanu już w nowej rzeczywistości  ), ale po kilku miesiącach obserwacji stwierdzam, że jeszcze mogę dodać parę zdań w tym temacie.

 

 

 


 

          Jak już wspomniałam poprzednio- myślę, że w zachowaniu Polaków w czasie pandemii koronawirusa niewiele się zmieniło jeżeli chodzi o "zachowania higieniczne nabyte przez lata"! Pomimo obowiązywania nakazów: dystansu, zasłaniania twarzy i dezynfekcji, zarówno w czasie poluzowania jak i zaostrzenia obostrzeń, byli tacy, którzy mieli gdzieś dobro ogółu i lekceważyli narzucone nakazy. 

         Nie muszę chyba przypominać że palacze zarówno wtedy gdy był lockdown (w marcu i kwietniu) i obowiązek noszenia maseczek również w strefie otwartej, jak i teraz gdy znów ten nakaz jest wprowadzony w życie, nagminnie ściągają maseczki żeby zakopcić papierosa i przy okazji wyrzucić peta na chodnik, bo za daleko do kosza! Kilka dni po wprowadzeniu obostrzeń widziałam już kilku takich delikwentów! Co z tego że policja chodzi niby po ulicach i wypisuje mandaty za nieprzestrzeganie obostrzeń, kiedy pod samą komendą policji widać faceta, który wychodząc z posterunku ściąga maseczkę i zapala papierosa! Jak to się mówi najciemniej pod latarnią!

 

 

🔊🔊🔊🔊🔊

 

          Jeżeli chodzi o obowiązek dezynfekcji rąk to obowiązuje on połowę społeczeństwa chyba tylko wtedy gdy przed wejściem do sklepu stoi "żandarm" i przypomina o nim klientom! Jeżeli nie ma pracownika/ochroniarza który 'egzekwuje' taką dezynfekcję od klientów preparatem ustawionym przy wejściu do sklepu, to ponad połowa wchodzących do dyskontów ludzi, już tego nie robi (a przynajmniej do objęcia całej Polski żółtą strefą, nie robiła)! A potem oczywiście ci sami ludzie (nie mówię, że wszyscy ale ci których zauważyłam) którzy nie dezynfekowali wcześniej rąk, nakładają gołymi łapami bułki do foliówek lub przynoszą takimi rękami chleb do krajalnicy! "Zapomnieli" o tym, że tuż obok koszy wypełnionych pieczywem są rękawiczki foliowe (a nawet jak ich nie ma to są woreczki foliowe), którymi można sięgnąć po pieczywo bez narażania siebie (i innych, gdy zostawiają nabrane pieczywo bo się rozmyślili 😡!) na zakażenie nie tylko osławionym wirusem, lecz także Żółtaczką typu A i masą chorobotwórczych bakterii wywołujących jelitówkę!

 

 

❔❔❔❔❔❔❔


          Żeby jeszcze było jeszcze higieniczniej to sklepy same ścigają się w "ułatwieniach" dla klientów ...

              Otóż  niedawno otworzono po remoncie "Lóda" (nazwę zna ten kto przeczytał mój poprzedni post o zakupach - Przemyślenia na temat "chwytów marketingowych" realizowanych w polskich sklepach... ) a tam nie dość, że poprzestawiali regały tak, że trudno się zorientować to jeszcze jakiś "ęteligent" na czas pandemii wymyślił półotwarte plastikowe okna na pieczywo, że tak rzecz ujmę! Chodzi o to, że kiedyś drewniane regały na których wyłożone było pieczywo były zamykane szybą, którą klient otwierał by wyjąć chleb a teraz stoją obok siebie takie małe drewniane klateczki z plastikiem na przedzie świecące ogromną dziurą w środku! Już nie napomnę (a jednak?), że pieczywo z dostępem do powietrza non stop (jak w niektórych salonach piekarniczych!) szybciej się zsycha (a ludzie za to płacą 😑), to jeszcze na dodatek, każdy może teraz na nie prychnąć i kichnąć bo więcej jest przestrzeni otwartej niż zamkniętej (a właściwie mógłby gdyby nie było nakazu noszenia maseczek). Wiem że w domyśle takie rozwiązanie miało ułatwić nabieranie pieczywa bez konieczności dotykania przez różne osoby tych samych uchwytów, ale na takie nowatorstwo trzeba być mentalnie i higienicznie przygotowanym! Wspominałam już wyżej o nabieraniu pieczywa gołymi łapami bez dezynfekcji rąk...? 







           Jak już jesteśmy przy temacie marketów to napomnę jeszcze o "obłudzie, dobrze zakamuflowanej" jaką widuję w wielkopowierzchniowych sklepach (zwłaszcza typu dyskonty), w odniesieniu do nakazu zachowania dystansu społecznego między klientami.

          Jak pokazuje życie - teoria swoją drogą a życie swoją! Co z tego że sklepy są poobklejane plakatami informującymi o wskazaniach i nakazach związanych z pandemią, skoro i tak nie tylko klientela sklepu nie zawsze ich przestrzega ale również sama obsługa? Niby w sklepach typu dyskonty może być tyle i tyle osób na 1 kasę tylko że k....a  "wielkie autorytety" nie doprecyzowały na jaką- w ogóle dostępną w sklepie czy taką w której ktoś obsługuje!? Co z tego z jest 5 kas w sklepie + 2-3 samoobsługowe skoro przy jednej, kłębi się czasem 2x więcej klientów bo tylko 1 kasjer na cały sklep liczy zakupy? Wielu ludzi zwłaszcza starszych nie posługuje się też kartami płatniczymi więc nie pójdą do kasy samoobsługowej, tylko stoją w tej długiej na pół sklepu (z odstępem) kolejce. Nota bene jak tam np. zrobić przecenę kiedy widnieje ona na towarze ale nie ma on nowego kodu- jak to jest w "Lódziu"?

 

         Nagminną taktyką jest również "dotychczasowy sposób obsługi klientów" (czytaj: sprzed pandemii)- w mojej ocenie całkowicie sprzeczny z nakazami "wielbionego przez obywateli" Rządu! Gdy jestem już przy kasie i wykładam swoje rzeczy na ladę to jadą one z pędem błyskawicy do kasjera a ten nawet nie zaczeka, aż wcześniejszy klient całkowicie odejdzie od kasy i zabierze swoje pakunki ! Co z tego, że ja stoję 2 m za tym wcześniejszym klientem, który pakuje jeszcze swój towar przy kasie i nie odchodzi a musi, żebym ja mogła przejść na jego miejsce jako osoba obsługiwana, skoro kasjer już liczy moje zakupy i wyciąga łapę po gotówkę gdy stoję kilka metrów od niego? Jak w takim przypadku zachować obowiązujący dystans miedzy klientami, o którym ciągle trąbi się ze sklepowych głośników? 

          Nie wspomnę już że kiedy wykładam swoje artykuły na taśmę, to osoba stojąca za mną (która stoi tuż za moimi plecami w odległości kilku cm) często wpierdziela swoje rzeczy, żeby przypadkiem długo nie czekać w kolejce! Ile razy taka sytuacja mnie spotkała zarówno zanim zaostrzono restrykcje jak i wtedy gdy nadal obowiązywał dystans 2m odległości między osobami?

         "Ęteligenci" zapominaj też, że sklepy są w połowie zawalone regałami  z artykułami i ta powierzchnia 100 m skraca się o połowę więc i mniej ludzi powinno móc przebywać w takim sklepie, skoro są ustalone normy metrowe na 1go klienta! Nawet w hipermarketach nie sposób czasem się minąć w alejce w odległości 2m od kogoś skoro sama alejka ma jakieś 1m szerokości!

 

 

👀👀👀👀👀

 

           Bardziej kuriozalne sytuacje "higieniczne" widziałam tylko podczas jednego z tegorocznych odpustów w małej wsi niedaleko Lublina. Gdybym nie zaobserwowałam tych wydarzeń na własne oczy, to czytając o nich gdzieś w necie pomyślałabym, że to fake news bo nie mogłabym uwierzyć, że ludzka głupota zwłaszcza w czasie epidemii jest posunięta tak daleko!

 

          Otóż widzę jak starsza pani z wnuczką stoją w kolejce przy małej obwoźnej budce z "włoskimi lodami". 👇👵

 

 

 {TU MAŁY PRZERYWNIK, OPOWIEŚĆ JEST DALEJ, ALE TO TEŻ JEST WAŻNE}

          [Pominę już fakt, że czasem sprzedawca w tejże budce miał na rękach rękawiczki gdy podawał lody, innym razem ich nie miał a tą samą ręką, którą podawał lody brał też pieniądze. W "lodowej" budce obok, starsza pani sprzedawczyni, nie dość że nie miała w ogóle rękawiczek (a nie zauważyłam żeby często myła ręce jeżeli w ogóle 😕) to jeszcze nawet maseczki na twarzy nie miała wydając lody "twarzą w twarz" (nie miała szyby ochronnej ani niczego co by ją odgradzało od bezpośredniej styczności z klientami). Choć był to okres gdzie sprzedawcy nie musieli nosić maseczek stojąc na powietrzu (bo niby zachowywali dystans) to już powinni je zakładać gdy klienci (też bez maseczek) skracali dystans by coś kupić.

          Nie muszę chyba dodawać, że zachowanie odległości obowiązujące miedzy klientami "na powietrzu" czyli ok. 2m nijak się ma w słoneczne dni  (zwłaszcza w sierpniu) gdy "gawiedź" skuszona przyjazdem obwoźnego lodziarza, formuje się w długą kolejkę do budki stojąc w odległości kilku cm od siebie -bez maseczek dodajmy. Choć obowiązywał wtedy nakaz zasłaniania ust i nosa w kolejkach do kramów np. na bazarach. 😶 Na festynach są podobne stoiska, więc i tam powinno być takie samo prawo. Dodam, że ludność wyszła z Kościoła gdzie miała na twarzy maseczki ale na palcach jednej ręki mogłam policzyć tych, którzy ją włożyli przechadzając się wokół stoisk!

          Zresztą sami "decydenci miejscy" mieli nakaz zachowania dystansu w "poważaniu" i choć był on zastępnikiem po to by nie "uparować się" w maseczce w lecie, to i jego nawet nie przestrzegano należycie.  Coś mi się wydaje, że w wakacje było więcej zwolenników teorii spiskowych o koronawirusie łącznie z taką, która stwierdzała, że żadnej epidemii i żadnego patogenu nie ma! 

         Razem z koleżanką widziałyśmy jak służby gminne zbierały placowe od sprzedawców przy braku zachowania dystansu a jednej sprzedawczyni tłumaczyli, że nie muszą nosić maseczek gdy wykonują swoje czynności bo są na otwartej przestrzeni i dystans zachowują! Na pamiątkę Ola zrobiła kilka zdjęć zdjęcie owego "zachowywania dystansu" przez obie strony- pracownika miejskiego i sprzedawczyni i postanowiła o to zapytać sanepid. Do dziś odpowiedzi nie dostała a dodam że to był sierpień 2020 😞.



👵👵👵👵👵👵👵👵


             👉  Wracając do owej babci z wnuczką

         Babcia na oko ma ok. 70 lat a wnuczka ok.10 lat. Obie stoją w kolekcje do budki z lodami. Babcia miała a na twarzy maseczkę, by się chronić przed wirusem (nie pamiętam tylko czy na ustach czy na brodzie 😕). Kupuje po jednym lodzie dla siebie i wnuczki. Przechodzą z wnuczką dalej od budki, i stają koło krzaczka. Babcia każe wnuczce potrzymać loda bo coś robiła (nie pamiętam dokładnie co robiła, chyba wyciągała chusteczkę z torebki). Wnuczka upuszcza w całości babcinego loda wraz z wafelkiem na ziemię. W TYM MOMENCIE BABCIA PODNOSI LODA I...  DZIEJE SIĘ COŚ NIEBYWAŁEGO ! Seniorka wyciera chusteczką loda utytłanego kamykami i ziemią , odwraca się tyłem do innych (w tym do mnie) i... ZJADA GO!😱

 

         Gdybym tego nie widziała to bym nie uwierzyła, że można być tak... pazernym, lekkomyślnym? Żeby za stracone 5 zł na loda, narażać się na zakażenia patogenami z ziemi gdzie chodzi tysiące ludzi i psy obsikują każdy krzaczek?! Gdyby tego było mało to parę chwil później ta sama seniorka wróciła pod budkę z lodami w maseczce (tym razem na pewno zakrywając usta i nos!) i stała w wymaganym odstępie od poprzedniego klienta!  

 

Kuriozum na całego- baba nie boi się zjeść loda upadłego na ziemię (bo przecież wyczyszczony chusteczką a "jak zarazków nie widać to ich nie ma"!) a boi się że ktoś na festynie może na nią nakasłać i zakazić koronawirusem! Oj Stevenie Kingu- polecam ci temat na nową książkę!

 

         Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać widząc taką sytuację! Za chwilę jednak po pierwszym otrząśnięciu się z higienicznego wstrząsy- przeżyłam kolejny! Byłam znów świadkiem wręcz analogicznego zdarzenia! Tym razem to małej dziewczynce (na oko ok.3-4 latka) upadł na chodnik lód i jej babcia go podniosła. Też wycierała loda chusteczką i chciała go podać małej ale matka dziewczynki stojąca z resztą rodziny zaprotestowała (nie wiem tylko czy sama wiedziona swoimi przekonaniami czy widząc mój wzrok utkwiony w ich stronę?). Rodzina razem  z małą, zaczęła się oddalać od kramów a babcia odłączyła się od nich, stanęła za jakimś samochodem tyłem do mnie a twarzą do krzaka i zaczęła pałaszować wytartego z ziemi loda!

         Zatkało mnie ponownie! Nie wiem czy to taka "tradycja" owego pokolenia 70+ czy obszarowa czy może to zbieg okoliczności (choć takich nie ma bo tzw. zbieg okoliczności to w istocie splot 2ch przyczyn!). W głowie mi się nie mieści, że ludzie mogą być tak naiwni żeby nie dostrzegać zagrożeń związanych z narażaniem swojego organizmu na poważne zatrucia, zakażenia pasożytami czy nawet ostracyzm społeczny! Nie żyjemy w Średniowieczu gdzie winą za choroby obarczano demony bo nikt nie wiedział, że istnieją patogeny chorobotwórcze niewidoczne dla ludzkiego oka! Żyjemy w XXI w gdzie większość chorób zakaźnych da się wyleczyć używając antybiotyków! Większość świata wie jak powinny funkcjonować standardy higieniczne i pomimo że w krajach biedniejszych, dostęp do środków czystości jest często ograniczony, to jednak świadomi ludzie starają się jakieś zalecenia sanitarne zachowywać by się ustrzec przed patogenami. 

         Pamiętam jak w internecie krążyły zdjęcia Afrykańczyków z maseczką z liści kapusty (?) na twarzy w celu zasłonięcia ust i nosa a tym samym ochrony przez Covid19. Nie wiem czy były to zdjęcia autentyczne czy dla "fejmu", ale sam pomysł ochrony czym się da kiedy nie ma nic innego i świadomości konieczności takiej ochrony jest godny przyklaśnięcia. Można by się śmiać z takich rozwiązań, ale na obszarach gdzie nie ma dostępu do specjalistycznej pomocy medycznej na wysokim poziomie jak również do materiałów sanitarnych (nie wiem jak inaczej określić chirurgiczne maseczki) dla wszystkich, przynajmniej istnieje społeczna świadomość zagrożenia i ludzie próbują wszelkimi możliwymi sposobami uchronić się przed możliwym zakażeniem a tym samym ewentualnym ryzykiem śmierci. 

         A w krajach wysokorozwiniętych, do których Polska przynajmniej teoretycznie powinna się zaliczać? Tu ludzie mają nieograniczony dostęp do artykułów sanitarnych a jednak są przez swoją pazerność i pyszałkowatość często narażeni na niepotrzebne zachorowania i wynikłe z nich powikłania! Nie rozumiem takiego zachowania!

         Można poddawać w wątpliwość wszytko i wszystkich bo natura ludzka zawsze szuka adekwatnych ze światopoglądem odpowiedzi, ale nie sposób zanegować ustaleń nowoczesnej nauki. Skoro organizm ludzki potrafi zabić niewidzialny zarazek, którego możemy zlikwidować lub się przed nim ustrzec dokonując właściwych "wyborów sanitarnych" to dlaczego tylu ludzi to lekceważy? 

 

         Skoro sami macie w d... swoje zdrowie to niech wam będzie- ale nie zapominajcie, że żyjecie w społeczeństwie- grupie ludzi połączonych różnymi koneksjami- rodzinnymi, społecznymi itd. Wasze wybory wpływają również na innych - bo w każdym środowisku gdzie jest kilkoro ludzi wszyscy tworzą coś w rodzaju sieci naczyń połączonych. Taki "społeczny" efekt motyla! Może ty masz gdzieś czy wylądujesz pod respiratora, ale ja zakażając się od ciebie bo np. podchodzisz do mnie bez maseczki, nie jestem już obojętna na stan mojego zdrowia! Niestety nie mogę uciec gdzieś z dala od cywilizacji żeby nie stykać się z ludźmi, dlatego też ilekroć muszę wyjść i przebywać wokół nich, to ciągle się wkur...m widząc takie lekceważenie rożnych zasad społecznego współżycia z ich strony! 

 

💀💀💀💀💀


         Na koniec filmik z zatrzymania podejrzanego o Covid. Prawdopodobnie jakiś "nagrzany" legitymowany przez policję powiedział, że jest zakażony i po chwili przyjechał po niego "oddział prewencji przeciwwirusowej". 





           Pewnie to nie koniec moich przemyśleń na tematy epidemiczne, ale na dziś koniec i żegnam. Zastanówcie się nad tym czy nie obserwujecie tego co napisałam na własnym podwórku. Czekam na konstruktywną krytykę.




Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.