Jak co roku powraca mi na myśl temat marnotrawstwa w związku ze świętami! I nie. Wcale nie chodzi o nadmiar bożonarodzeniowych potraw, które potem lądują w śmieciach (lepiej zanieść do jadłodzielni).
Chodzi o te biedne "żywe" choinki, które po tygodniu czy 2ch stania w mieszkaniach, uwieszone plastikowymi i szklanym ozdobami, lądują wreszcie jak niepotrzebny śmieć pod wiatą!
Ile tlenu mogłyby jeszcze wyprodukować te zielone płuca gdyby nikt ich nie ścinał, bo "tradycja każe"!? Dodajmy XIX wieczna niemiecka tradycja ubierania drzewek, nie ta chrześcijańska z czasów narodzenia Jezusa, na cześć którego XXI wieczni wierni ubierają świerki i jodły.
Wiem, że wielu ludzi nie wyobraża sobie świąt bez choinki i jej zapachu. Ja jestem zwolenniczką sztucznej-tej niekłującej. Właściwie odkąd pamiętam zawsze była u mnie w domu rodzinnym sztuczna choinka, wyciągana z piwnicy raz w roku na święta. Od jakiś X lat wymieniana chyba tylko raz. Nie odczuwam potrzeby wąchania lasu w domu i pokłucia się igliwiem podczas wieszania bombek, ale wiem że nie każdy lubi "praktyczne rzeczy". Ludzie czasem tęsknią za naturą, za wspomnieniami, zwłaszcza gdy w dzieciństwie była w domu żywa choinka.
W zeszłym roku przyniosłam spod wiaty mniejszą wersję sztucznej "zieleniny" (120-130cm), a w tym nawet
większą (180cm).
Podczas "śmietnikowych wędrówek" widziałam już niejedną
sztuczną zieloną pannę porzuconą pod śmietnikiem. Zawsze jak taką widzę, to wrzucam info o takim 'skarbie' na miejscowe strony Śmieciarki na FB,
żeby ktoś miał szansę jeszcze ją zabrać i wykorzystać. W
ogóle od jakiś 2-3 lat ratuje podobne znaleziska i zgłaszam innym, by jak
najmniej rzeczy miało okazje się zmarnować. Wiem, że jedna taka choinka
już stoi w czyimś domu przyozdobiona bombkami i to mnie cieszy!
W kwestii wyboru choinki na święta, na szali leży kwestia nie tylko wygody, ale też ekologii.
Zarówno strona "team żywa" jak i "team sztuczna" mają swoje argumenty środowiskowe za preferowanym rozwiązaniem kwestii świątecznego drzewka.
Zwolennicy "pachnącego świerku" mówią o szkodliwości plastiku, który rozkłada się 500 lat i zanieczyszcza planetę swoją nadprodukcją (do dziś nie wiem jak naukowcy to zmierzyli, choć to wcale nie oznacza, że gloryfikuję go jako dobry materiał, bo wcale trwały nie jest, o czym świadczą rozpadające się zabawki z lat PRLu. Niewiadomo też jak dokładnie poszczególne jego rodzaje odziaływują na organizm człowieka).
Zwolennicy "wiecznie zielonej jodły" natomiast twierdzą, że sztuczna starcza na lata i oszczędza życie mnóstwa drzewek, które mogłyby rosnąc kilkadziesiąt lat dając schronienie zwierzętom i produkując tlen, i wcale nie trzeba jej zmieniać co roku.
Alternatywą mogąca pogodzić obie 'zwaśnione rody' mogłaby być choinka żywa z korzeniami w donicy, wypożyczana ze szkółki raz na rok w okresie świątecznym, która wracałaby na swoje miejsce po odbyciu obowiązkowej służby wystrojnej.
Niektórzy znaleźli już alternatywę pod postacią choinki przyblokowej. Fajny pomysł, ale wątpię żeby ludzie rezygnowali ze swojej w domu.
Tak czy siak, ważne żeby po świętach te biedne "żywe" choinki (chyba już tylko z nazwy) nie zalegały pod śmietnikami. Jakby ktoś w pogoni za codziennymi sprawami ich tam nie zauważał, to nadmieniam, że jest ich tam znacznie więcej niż dam radę wrzucić do tego posta. Prezentowane tu biedactwa to pozostałości po świętach rok temu w Lublinie.
Niedługo wrzucę zdjęcia moich choinek - ubierane od kilku lat na podobną nutę. Ostatnio złoto- srebrno, ale może w tym roku zaszaleję? U mnie ta przyniesiona rok temu choinka stoi w kącie pokoju już ... rok! Tak jest! Dokładnie od zeszłych świąt, kiedy po wsadzeniu do wora, jakoś nie było okazji jej wynieść do zatłoczonej piwnicy. Ozdoby za to stoją w pudel na regale, w drugim pokoju 😂
Jesteście "team żywa" czy 'team sztuczna"'? Powiedźcie Dlaczego?
Brak komentarzy: