Przemyślenia na temat "chwytów marketingowych" realizowanych w polskich sklepach opatrzone komentarzem od UOKIK i Inspekcji Handlowej
Dzisiejszy post będzie utyskiwaniem na
praktyki handlowe oraz szeroko rozumiany handel. Miało zahaczać
jeszcze o jakość produktów i obsługi w polskich sklepach ale nie dam rady
wszystkiego opisać w 1nym poście! Kontynuacja nastąpi w kolejnym, gdzie szczegółowo podam przykłady. Po naświetleniu
nieprawidłowość jakie mogą nas (konsumentów) spotkać w
sklepach, wyleję również gorzkie żale czepiając się co
poniektórych praktyk handlowych, które są dla mnie co najmniej
zaskakujące (by nie powiedzieć dosadniej!) 😠
Jeżeli
jesteście zainteresowani to zaczynamy!
Na pierwszy ogień idą sklepy i ich co najmniej budzące
wątpliwość (wobec konsumentów) praktyki. Dodam że moja znajoma-
Ola, napisała nawet maila o naszych wątpliwościach do UOKIK i Inspekcji Handlowej. Pod każdym pytaniem dodam odpowiedź jaką
otrzymała od tych instytucji. [zdjęcia maila też wstawię żeby
nikt nie miał wątpliwości że to nie moje własne widzimisię!]. Ze względu że opisała swoje jak i moje pytania, pozwoliłam sobie przeinterpretować je tak by wskazywały na konkretną osobe.
*P.S. Nazwy firm i sklepów zostały zmienione celowo by nadgorliwi managerowie którym nie w smak opisane czepialstwo nie ciągali mnie po sądach. Ufam że bystry czytelnik bez trudu rozszyfruje o które sklepy chodzi!
A
zatem:
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
1. "Stonka"
nie realizuje 14 dniowego terminu reklamacji.
Produkt który przestał działać zaniosłam do sklepu na ul. J.S i przekazałam do reklamacji. Zostawiłam nr telefonu ale i tak musiałam pójść osobiście do sklepu bo nikt nie oddzwaniał chociaż w dniu w którym tam poszłam ponownie, minęło już ustawowe 14 dni. Po długim czasie oczekiwana (ponieważ liczona była kasa czy coś w tym stylu) przyszedł kierownik i powiedział że nie wie czy reklamacja została rozpatrzona. Gdy mu mówiłam że minęło już 14 dni od chwili jej złożenia on mi odpowiedział że potrzeba 14 dni roboczych (czyli bez sobót i niedziel) a nie 14 dni kolejnych. Czyli dawał sobie jeszcze kilka dni na rozpatrzenie reklamacji. Na moją odpowiedź że prawo stanowi że reklamacja ma być uwzględniona w ciągu 14 dni kolejnych odpowiedział że ma inne wytyczne ”z góry” czyli 14 dni roboczych. Poszedł sprawdzić czy coś w mojej sprawie zostało załatwione i przyniósł odpowiedź że zostanie mi zwrócona kwota zapłaty za towar ponieważ sprzętu nie dało się naprawić.
Produkt który przestał działać zaniosłam do sklepu na ul. J.S i przekazałam do reklamacji. Zostawiłam nr telefonu ale i tak musiałam pójść osobiście do sklepu bo nikt nie oddzwaniał chociaż w dniu w którym tam poszłam ponownie, minęło już ustawowe 14 dni. Po długim czasie oczekiwana (ponieważ liczona była kasa czy coś w tym stylu) przyszedł kierownik i powiedział że nie wie czy reklamacja została rozpatrzona. Gdy mu mówiłam że minęło już 14 dni od chwili jej złożenia on mi odpowiedział że potrzeba 14 dni roboczych (czyli bez sobót i niedziel) a nie 14 dni kolejnych. Czyli dawał sobie jeszcze kilka dni na rozpatrzenie reklamacji. Na moją odpowiedź że prawo stanowi że reklamacja ma być uwzględniona w ciągu 14 dni kolejnych odpowiedział że ma inne wytyczne ”z góry” czyli 14 dni roboczych. Poszedł sprawdzić czy coś w mojej sprawie zostało załatwione i przyniósł odpowiedź że zostanie mi zwrócona kwota zapłaty za towar ponieważ sprzętu nie dało się naprawić.
Było to 1,5 roku temu, wiec mam
nadzieję że coś w tym zakresie się zmieniło a jeżeli nie to
oczywiście proszę o sprawdzenie czy nadal taka sytuacja miewa
miejsce.
Odpowiedź UOKIK:
"Ocena zachowania przedsiębiorcy zależy od treści
Pani zgłoszenia reklamacyjnego, a konkretnie od tego, czy złożyła Pani
reklamację z tytułu rękojmi (wtedy istotne jest, czy i jakie żądanie
Pani zgłosiła), czy gwarancji (wtedy ważna jest treść warunków
gwarancji). Wyjaśniam, że wspomniany przez Panią termin czternastodniowy
(dotyczący oczywiście kolejnych dni kalendarzowych, a nie roboczych)
odnosi się wyłącznie do reklamacji z tytułu rękojmi i tylko w
określonych przypadkach.
Wskazuję, że na podstawie art. 561[5] kodeksu cywilnego (t.j. Dz.U. z 2018 r., poz. 1025 z późn. zm.), jeżeli konsument:
1. zażądał wymiany rzeczy, lub
2. zażądał usunięcia wady, albo
3. złożył oświadczenie o obniżeniu ceny, określając kwotę, o którą cena ma być obniżona,
a sprzedawca nie ustosunkował się do tego żądania w terminie czternastu dni, uważa się, że żądanie to uznał za uzasadnione.
Przepis
można zastosować tylko gdy kupujący dokładnie wskazał swoje żądanie.
Nie jest wystarczające zawiadomienie sprzedawcy o wadzie bez
skonkretyzowania uprawnienia – w takiej sytuacji 14-dniowy termin na
ustosunkowanie się przez sprzedawcę nie zacznie biec.
Domniemanie
dot. uznania reklamacji w przypadku braku odpowiedzi w ciągu 14 dni nie
ma zastosowania, jeżeli konsument odstąpił od umowy.
Odstąpienie od umowy jest najsilniejszym z uprawnień przysługujących kupującemu. Konsument poprzez złożenie oświadczenia o odstąpieniu od umowy samodzielnie, tj. bez udziału sprzedawcy i jego akceptacji, powoduje, że zawarta umowa przestaje istnieć z mocą wsteczną (jest traktowana, jakby nigdy nie została zawarta)."
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
2. Drugie pytanie: dlaczego
klient nie może od razu wystąpić o zwrot pieniędzy za trefny
towar czyli odstąpić od umowy (jak zapisano w ustawie o ochronie
konsumentów) tylko musi się najpierw godzić na wymianę skoro
wiadomo że dostanie taki sam bubel?
Jakiś rok temu miałam taką sytuację
w C4 na ul. W..... gdzie chciałam zwrócić maszynkę do golenia
która wcale nie goliła (bo głowica goląca to był jakiś niewypał
który nie miał ostrzy tnących tylko coś przypominającego luźne
pęsety które wcale nie chwytały włosów mimo kilku prób na
różnych rodzajach owłosienia). Musiałam wypełnić formularz w
którym mogłam jedynie zaznaczyć czy proszę o wymianę czy naprawę
sprzętu. Po okresie reklamacji wydano mi po prostu kolejną sztukę
tego samego bubla. Więcej nie odnosiłam go bo przez przypadek
zepsułam trymer i wyrzuciłam maszynkę.
Dlaczego nie mogłam od razu wystąpić
o odstąpienie od umowy i zwrot pieniędzy, skoro towar nie nadawał
się do tego do czego był przeznaczony i była to wada istotna?
Odpowiedź UOKIK:
"W tak opisanej sytuacji również istotne jest, z
jakiego tytułu składała Pani reklamację – rękojmi, czy gwarancji. W tym
miejscu warto wskazać, że Jeżeli zakupiony przez Panią towar jest
objęty gwarancją, to może Pani reklamować rzecz na dwa sposoby.
Pierwszym z nich jest reklamacja do sprzedawcy tj. reklamacja z tytułu
rękojmi, a drugim jest reklamacja do gwaranta z tytułu gwarancji.
Decyzja o tym, na jakiej podstawie chce Pani reklamować towar, należy do Pani. Sprzedawca
nie ma prawa decydować o tym za klienta. Dlatego przy składaniu
reklamacji proponuję, aby zwróciła Pani szczególną uwagę na to, co jest
zapisane w zgłoszeniu reklamacyjnym, tak aby korzystała Pani z wybranego
reżimu. Pewniejszym
sposobem dochodzenia roszczeń jest złożenie reklamacji do sprzedawcy z
tytułu rękojmi, ponieważ podstawę prawną stanowią przepisy prawa, które
szczegółowo określają procedurę reklamacji.
Jak
już nadmieniłam, w przypadku reklamacji na podstawie gwarancji
decydujące są zapisy samej gwarancji. Jeżeli gwarant przewiduje jedynie
naprawę albo wymianę rzeczy, to nie może Pani żądać zwrotu pieniędzy od
gwaranta. Inaczej sytuacji wygląda w przypadku reklamacji do sprzedawcy
na podstawie rękojmi.
Konsument, który reklamuje towar w ramach rękojmi może dochodzić jednego z czterech alternatywnych uprawnień:
– żądanie usunięcia wady na podstawie art. 561 kodeksu cywilnego,
– żądanie wymiany rzeczy wadliwej na wolną od wad na podstawie art. 561 kodeksu cywilnego,
– obniżenie
ceny na podstawie art. 560 kodeksu cywilnego, przy czym konsument
powinien podać dokładną wartość, o jaką obniża cenę, a cena powinna
zostać obniżona proporcjonalnie do stopnia zmniejszenia wartości towaru z
powodu występowania wady (art. 560§3 kodeksu cywilnego).
Konsument
może podać wartość liczbową o jaką obniża cenę albo określić inny
sposób, który pozwali obliczyć tę wartość (np. procentowo lub ułamkowo w
odniesieniu do ceny rzeczy).
Wskazanie
jedynie przez konsumenta, że żąda obniżenia ceny rzeczy (np. stosownie
do istniejącej wady, częściowo albo znacznie) jest niewystarczające.
– odstąpienie od umowy na podstawie art. 560 kodeksu cywilnego, przy czym zgodnie z przepisem art. 560§4 kodeksu cywilnego kupujący nie może odstąpić od umowy, jeżeli wada jest nieistotna.
Jeżeli
konsument żąda obniżenia ceny lub odstępuje od umowy, to sprzedawca
poprzez swoje działanie może zablokować roszczenia konsumenta. W takim
wypadku obowiązuje kilka zasad:
1. jeśli
konsument złożył oświadczenie o obniżeniu ceny albo odstąpił
od umowy (art. 560§1 kodeksu cywilnego):
Sprzedawca może zablokować działania konsumenta poprzez
niezwłoczną i bez nadmiernych niedogodności dla kupującego
wymianę rzeczy wadliwej na wolną od wad albo naprawę rzeczy.
Sprzedawca musi jednak rzeczywiście działać w sprawie konsumenta,
tzn. albo naprawić rzecz albo wymienić ją na nową. To, że
sprzedawca tylko zadeklaruje, że korzysta z możliwości
zablokowania roszczenia konsumenta, a nie podejmie żadnych
czynności, nie wywołuje żadnego skutku wobec konsumenta.
Sprzedawcy często zapominają, że jeśli chcą zablokować
oświadczenie konsumenta o obniżeniu ceny albo odstąpienie od
umowy, to muszą uzyskać na to zgodę konsumenta, ponieważ
jest to ingerencja w jego prawo własności. Jeśli sprzedawca chce
skorzystać z możliwości zablokowania roszczenia konsumenta, a
konsument się na to nie zgodzi, to sprzedawca ma prawo zwrócić
konsumentowi wadliwą rzecz.Sprzedawca nie może zatamować roszczenia konsumenta, jeżeli rzecz była już wymieniona lub naprawiana przez sprzedawcę albo jeśli sprzedawca nie wywiązał się z obowiązku wymiany rzeczy na wolną od wad lub usunięcia wady. Wystarczy więc, że rzecz była już raz naprawia lub wymieniana.
2. jeśli
sprzedawca korzysta z możliwości zablokowania roszczenia konsumenta
(obniżenie ceny albo odstąpienie od umowy) i konsument nie chce się
zgodzić na zaproponowaną przez sprzedawcę wymianę towaru lub jego
naprawę (art. 560§2 kodeksu cywilnego):
W takiej sytuacji konsument może żądać, aby sprzedawca w
miejsce zaproponowanej naprawy dokonał wymiany rzeczy wadliwej na
wolną od wad albo w miejsce wymiany dokonał naprawy rzeczy.
Konsument nie może jednak skorzystać z tego uprawnienia, jeśli
sposób zaproponowany przez konsumenta okaże się niemożliwy albo
wymagałby nadmiernych kosztów w porównaniu ze sposobem
zaproponowanym przez sprzedawcę. Oceniając nadmierność kosztów
trzeba uwzględnić wartość rzeczy wolnej od wad, rodzaj i
znaczenie stwierdzonej wady oraz niedogodności, na jakie narażałby
kupującego inny sposób zaspokojenia roszczenia.Jeżeli konsument żąda wymiany rzeczy na wolną od wad albo usunięcia wady, to sprzedawca na podstawie art. 561§3 kodeksu cywilnego może odmówić spełnienia żądania kupującego, jeżeli usunięcie wady w sposób wybrany przez konsumenta jest niemożliwe albo w porównaniu z drugim możliwym sposobem wymagałoby nadmiernych kosztów."
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
3. Wracając do dyskontów
("Stonki", "Lódy") to produkty będące sezonowo na pólkach są
umieszczone „jak tylko się da” i często bez odpowiednich cen
pod spodem. Trzeba ze wszystkim (prawie) iść pod czytnik bo nie
wiadomo jaka jest cena.
Taka sytuacja od dawna ma miejsce w "Stonkach" (zwłaszcza na ul. T.......) a ostatnio taka sytuacja też miewa miejsce w "Lódach". Dyskonty konkurując miedzy sobą prześcigają się w dostawie towarów, ale wpychają je na półki jak się da i bez odpowiednich cen albo produkt stoi na półce gdzie cena pod spodem dotyczy innego produktu a ceny właściwego produktu brak. Klient powinien wiedzieć ile kosztuje towar bez ciągłych wycieczek pod czytnik (który nie zawsze też działa szczególnie w "Stonkach").
Odpowiedź UOKIK:
Taka sytuacja od dawna ma miejsce w "Stonkach" (zwłaszcza na ul. T.......) a ostatnio taka sytuacja też miewa miejsce w "Lódach". Dyskonty konkurując miedzy sobą prześcigają się w dostawie towarów, ale wpychają je na półki jak się da i bez odpowiednich cen albo produkt stoi na półce gdzie cena pod spodem dotyczy innego produktu a ceny właściwego produktu brak. Klient powinien wiedzieć ile kosztuje towar bez ciągłych wycieczek pod czytnik (który nie zawsze też działa szczególnie w "Stonkach").
Odpowiedź UOKIK:
"W tym zakresie sugeruję zgłoszenie braku oznaczeń cenowych do właściwego miejscowo Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej (dane adresowe znajdzie Pani na stronie internetowej https://uokik.gov.pl/wazne_adresy.php#faq595). Zgodnie z art. 3 ust. 1. ustawy z dnia 15 grudnia 2000 r. o Inspekcji Handlowej (tj. Dz. U. z 2018 r. poz.1930 z późn. zm.) do zadań Inspekcji należy m.in.:
- kontrola legalności i rzetelności działania przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą w rozumieniu przepisów odrębnych w zakresie produkcji, handlu i usług (pkt. 1),
- kontrola produktów w zakresie spełniania ogólnych wymagań dotyczących bezpieczeństwa (pkt. 1b),
- kontrola substancji chemicznych, ich mieszanin, wyrobów i detergentów przeznaczonych dla konsumentów, w zakresie określonym w przepisach o substancjach chemicznych i ich mieszaninach (pkt. 1c)
- kontrola produktów znajdujących się w obrocie handlowym lub przeznaczonych do wprowadzenia do takiego obrotu (z wyłączeniem kontroli jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych u producentów oraz kontroli jakości zdrowotnej środków spożywczych określonych w przepisach odrębnych), w tym w zakresie oznakowania i zafałszowań, oraz kontrola usług (pkt. 2)."
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
4. Czasem też ceny w dyskontach i
marketach są inne pod czytnikiem niż na półce bo ktoś albo nie
zdjął starej promocji albo wprowadził inną cenę do komputera a
na półce wystawił inną.
W "Stonce" w Centrum Handlowym kiedy zwróciłam uwagę sprzedawczyni że ceny tego samego produktu znacznie się różnią odpowiedziała mi że obowiązuje cena pod czytnikiem, co jest złamaniem prawa konsumenckiego bo właściwa powinna być cena na półce. To nie moja wina że ktoś źle wydrukował cenę i powiesił pod produktem więc dlaczego ja mam płacić za niefrasobliwość kogoś innego?
Często dochodzę swoich praw w tej kwestii i zostaje mi zwrócona nadpłata, ale bywają przypadki że kasjerka wycofuje towar przy kasie i go nie liczy bo na półce jest promocja (w gazetce też) a w komputerze ona nie wchodzi.
W "Stonce" w Centrum Handlowym kiedy zwróciłam uwagę sprzedawczyni że ceny tego samego produktu znacznie się różnią odpowiedziała mi że obowiązuje cena pod czytnikiem, co jest złamaniem prawa konsumenckiego bo właściwa powinna być cena na półce. To nie moja wina że ktoś źle wydrukował cenę i powiesił pod produktem więc dlaczego ja mam płacić za niefrasobliwość kogoś innego?
Często dochodzę swoich praw w tej kwestii i zostaje mi zwrócona nadpłata, ale bywają przypadki że kasjerka wycofuje towar przy kasie i go nie liczy bo na półce jest promocja (w gazetce też) a w komputerze ona nie wchodzi.
Odpowiedź UOKIK:
"Takie zachowanie sprzedawcy stanowi nieuczciwą
praktykę rynkową wprowadzającą konsumenta w błąd, zakazaną ustawą z dnia
23 sierpnia 2007 r. o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym
(Dz. U. 2017, poz. 2070 z późn. zm.). To oznacza, że może Pani podjąć działanie w takiej sprawie.
Jeżeli
jest Pani w stanie udowodnić, że została Pani wprowadzona w błąd,
powinna Pani zażądać od przedsiębiorcy usunięcia skutków praktyki
poprzez np. uznanie umowy za niezawartą, zwrócenie Pani zapłaconych
pieniędzy, sprzedaż towaru zgodnie z ofertą – oznaczeniem cenowym na
półce itp.
Dla ew. celów dowodowych sugeruję, aby kontaktowała się Pani z przedsiębiorcą:
1. albo
poprzez osobiste złożenie pisma przedsiębiorcy (trzeba uzyskać na
drugim egzemplarzu pisma potwierdzenie jego otrzymania), albo
2. wysyłając
pismo listem poleconym na adres siedziby lub adres korespondencyjny
przedsiębiorcy (trzeba zachować dowód nadania listu).
Wyjaśniam, że zgodnie z art. 543 kodeksu cywilnego Wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży na widok publiczny z oznaczeniem ceny uważa się za ofertę sprzedaży. Z
tego powodu jeżeli jest towar wyraźnie oznaczony ceną na półce, lecz
„taka cena nie wchodzi w systemie”, to mimo to może Pani domagać się
sprzedaży po cenie oferowanej na półce, gdyż taka właśnie cena jest
ofertą, którą Pani decyduje się przyjąć, a sprzedawca jest tą ofertą
związanej i nie ma prawa odmówić.
Inna sprawa
dotyczy wskazanych przez Panią „cen ujemnych” lub tak niskich, że bez
wątpliwości należy uznać je za błędne. W takiej sytuacji sprzedawca ma
prawo powołać się na błąd – jednak wyłącznie wtedy, gdy Pani (albo
jakikolwiek inny konsument) mógł „z łatwością błąd zauważyć”, co wynika
wprost z art. 84 § 1 kodeksu cywilnego. W takiej sytuacji do realizacji
umowy nie dochodzi.
Jak wskazano, istotne jest oznaczenie rzeczy ceną.
Bez znaczenia jest zatem, czy jest to metka, etykieta, papierowe
oznaczenie czy też elektroniczne. Istotne jest, by było możliwe do
odczytania bez wątpliwości, dotyczyło tej konkretnej rzeczy oraz by
rzecz ta znajdowała się w miejscu sprzedaży na widoku publicznym (np. na
półce w sklepie)."
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
5. Ceny w sklepach "Ropucha" wprowadzają
klientów w błąd ponieważ uwidocznione na półce sugerują że
to kwota jaką trzeba zapłacić za pojedynczy produkt, tymczasem to
cena faktyczna za 1 szt produktu przy zakupie np.2-3 sztuk razem.
Faktyczna cena jest napisana bardzo małymi literkami z boku tej
wielkiej, razem z innymi informacjami co utrudnia jej właściwą
identyfikację. Klient myśli że jak cena przy produkcie wskazuje
np.2 zł to jest to cena za 1 szt produktu a tymczasem tak nie jest.
Jako klient dobrze widzący i rozumiejący chwyty marketingowe nie daje się nabierać na taki zabieg ale co z klientami słabowidzącymi i starszymi którzy nie potrafią rozpoznać „chwytu marketingowego” na pierwszy rzut oka tylko po podliczeniu produktów przy kasie przeżywają szok?
Jako klient dobrze widzący i rozumiejący chwyty marketingowe nie daje się nabierać na taki zabieg ale co z klientami słabowidzącymi i starszymi którzy nie potrafią rozpoznać „chwytu marketingowego” na pierwszy rzut oka tylko po podliczeniu produktów przy kasie przeżywają szok?
Ceny w "Eklerze" na ul. Z... są nawet ujemne co zaobserwowałam kilka razy. np. -98.99 zł czyli jak taka cenę rozumieć? Ponadto
jeżeli cena na wyświetlaczu wynosi 1.49 zł (bo się zapewne zepsuł) a pod
czytnikiem 14.99 zł, to czy klient może się domagać sprzedaży po cenie
na wyświetlaczu wiedząc że to zapewne błąd cennika czy nie? Czy tak samo
jak w przypadku papierowej ceny na półce sklep jest zobowiązany do
sprzedaży towaru po cenie widniejącej na elektrycznym wyświetlaczu nawet
jeżeli jest on w jakiś sposób uszkodzony czy te przepisy nie dotyczą
wyświetlaczy?
Odpowiedź UOKIK:
"Opis promocji powinien był wyraźny i czytelny. Jeżeli wprowadza w błąd, konsument może powołać się na zastosowanie nieuczciwej praktyki rynkowej i zażądać usunięcia skutków jej stosowania, a także zgłosić sprawę do Inspekcji Handlowej, która ma możliwość zbadania, czy dany przedsiębiorca w sposób rzteleny przeprowadza swoje akcje promocyjne."
Odpowiedź Inspekcji Handlowej:
Odpowiedź UOKIK:
Odpowiedź UOKIK:
"Opis promocji powinien był wyraźny i czytelny. Jeżeli wprowadza w błąd, konsument może powołać się na zastosowanie nieuczciwej praktyki rynkowej i zażądać usunięcia skutków jej stosowania, a także zgłosić sprawę do Inspekcji Handlowej, która ma możliwość zbadania, czy dany przedsiębiorca w sposób rzteleny przeprowadza swoje akcje promocyjne."
Odpowiedź Inspekcji Handlowej:
"W
odpowiedzi na Pani e-mail z dnia 12 czerwca 2019 r., dotyczący
nieprawidłowości w placówkach handlu detalicznego wyjaśniam, że
zgodnie z art. 4 ustawy z dn. 9 maja 2014 r. o
informowaniu o cenach towarów i usług
(tekst jednolity: Dz. U. z 2019 r., poz. 178) cena towaru powinna
zostać uwidoczniona w sposób jednoznaczny, niebudzący
wątpliwości i umożliwiający porównanie cen. W przypadku
rozbieżności lub ewentualnych wątpliwości co do ceny za oferowany
towar lub usługę konsument ma prawo do żądania sprzedaży
towaru lub usługi po cenie dla niego najkorzystniejszej
(art. 5 ww. ustawy).
Naruszenia
przepisów prawa w powyższym zakresie są przedmiotem stałego
zainteresowania Inspekcji Handlowej.
W
§ 4 rozporządzenia
Ministra Rozwoju z dn. 9 grudnia 2015 r. w
sprawie uwidaczniania cen towarów i usług
(Dz. U z 2015 r., poz. 1212) ustawodawca zobowiązuje sprzedawcę do
uwidaczniania cen w miejscu ogólnodostępnym i widocznym dla
każdego kupującego, bezpośrednio przy towarach lub w bliskości
towarów, których dotyczą.
Powyższe
przepisy nie określają wielkości czcionki, w jakiej winny być
sporządzone informacje dotyczące cen, a jedynie ustanawiają wymóg,
by były podane w sposób jednoznaczny i niebudzący
wątpliwości. Należy podkreślić, że niedopełnienie
powyższego wymogu może stanowić naruszenie obowiązku udzielania
konsumentom rzetelnej, prawdziwej i pełnej informacji, o którym
mowa w art. 24 ust. 2 pkt 2 ustawy z dnia 16 lutego 2007 r. o
ochronie konkurencji i konsumentów
(tekst jednolity: Dz. U.
z 2019 r., poz. 369),
co stanowi praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów.
Ewentualne postępowanie w tym zakresie może wszcząć wyłącznie
Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów."
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
6. Jeden z ciucholandów prowadzi dziwną politykę cenową.
Mianowicie
nie ma żadnych cen na ubraniach! Ciucholand robi oczywiście wyprzedaż
-50% i po 1 zł w wybrane dni, ale w inne dni jak również w dzień obniżki
ceny o połowę nie wiadomo jaka była cena wyjściowa danej rzeczy.
Przecież skoro nie ma cen to sprzedawczyni może w dzień obniżki
„policzyć normalnie” za towar a klientowi wmówić że został obniżony. Jak
to się ma do ustawy (jakiejkolwiek)? Dlaczego klient nie może znać ceny
produktu który chciałby kupić tylko o każdą rzecz musi pytać
sprzedawczynię a ta nie musi przecież odpowiadać zgodnie z prawda bo
nikt jej nie udowodni że cena była inna!?
Odpowiedź UOKIK:
"I w tej sytuacji nie można wykluczyć, że dochodzi
do stosowania nieuczciwej praktyki rynkowej wprowadzającej w błąd.
Wskazuję, że Zgodnie z art. 4 ust 2 zdanie 1 ww. ustawy nieuczciwą
praktyką rynkową jest przede wszystkim:
1. praktyka rynkowa wprowadzająca w błąd,
2. agresywna praktyka rynkowa,
3. stosowanie sprzecznego z prawem kodeksu dobrych praktyk.
Działanie
wprowadza w błąd, jeżeli w jakikolwiek sposób powoduje lub może
powodować podjęcie przez kupującego decyzji dotyczącej umowy, której
inaczej by nie podjął (art. 5 ust. 1 ustawy). Są to przede
wszystkim sytuacje, gdy przedsiębiorca rozpowszechniania nieprawdziwe
informacje czy też rozpowszechniania prawdziwe informacje, ale w sposób,
który może wprowadzać w błąd (art. 5 ust. 2 ustawy).
W art. 5 ust. 3 ustawy wymieniono przykłady czego może dotyczyć wprowadzanie w błąd – jest to np.:
1) istnienie produktu, jego rodzaj lub dostępność,
2) cechy
produktu, np. pochodzenie geograficzne/handlowe, ilość, jakość,
składniki, data produkcji/przydatności, dodatkowe wyposażenie, nagrody
lub wyróżnienia uzyskane przez produkt, ryzyka i korzyści związanych z
produktem;
3) obowiązki przedsiębiorcy dotyczące produktu, np. usługi serwisowe, procedura reklamacyjna, dostawa, wymiana lub naprawa;
4) prawa konsumenta, np. prawo do naprawy/ wymiany produktu na nowy, prawo do obniżenia ceny/odstąpienia od umowy;
5) cena, sposób jej obliczania lub istnienie szczególnej korzyści cenowej.
Jednocześnie wskazuję, że zgodnie z art. 8 pkt 3 ustawy o prawach konsumenta (t.j. Dz.U. z 2019 r., poz. 134 z późn. zm.):
Art.
8. Najpóźniej w chwili wyrażenia przez konsumenta woli związania się
umową przedsiębiorca ma obowiązek poinformować konsumenta, o ile
informacje te nie wynikają już z okoliczności, w sposób jasny i
zrozumiały o: (…)
3) łącznej
cenie lub wynagrodzeniu za świadczenie wraz z podatkami, a gdy
charakter przedmiotu świadczenia nie pozwala, rozsądnie oceniając, na
wcześniejsze obliczenie ich wysokości - sposobie, w jaki będą one
obliczane, a także opłatach za dostarczenie, usługi pocztowe oraz
jakichkolwiek innych kosztach, a gdy nie można ustalić wysokości tych
opłat - o obowiązku ich uiszczenia; w razie zawarcia umowy na czas
nieoznaczony lub umowy obejmującej prenumeratę przedsiębiorca ma
obowiązek podania łącznej ceny lub wynagrodzenia obejmującego wszystkie
płatności za okres rozliczeniowy, a także wszystkich kosztów, które
konsument jest zobowiązany ponieść; (…)
Powyższe
oznacza, że powinna Pani znać cenę jeszcze przed podjęciem decyzji co
do zakupu. Działania sprzedawcy dotyczące promocji nie mogą wprowadzać w
błąd, co już podkreślałam. Kontrolą legalności i rzetelności takich
promocji zajmuje się Inspekcja Handlowa."
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
7. "Lód" na ul. R. B.-
kasy przekłamują na wadze.
Kilka dni temu moja znajoma ważyła cebulę i banana bo nie była pewna czy jej starczy pieniędzy i próbowała obliczyć ich potencjalny koszt. Przy kasie zapłaciła o 0,40 gr więcej niż wyliczyła więc się zdziwiła czy coś było droższe, choć sprawdzała wszystko co ma kod pod czytnikiem. Ku jej zaskoczeniu waga produktów była średnio o 0,50 g wyższa na paragonie niż odczyt wagi kontrolnej na stoisku z warzywami. Poprosiła mnie żebym jej zważyła ponownie produkty swoją wagę kuchenną by ustalić która waga kłamie i okazało się że prawidłowa ciężkość towarów była na wadze kontrolnej a nie tej przy kasie. Innego dnia ponownie zakupiła banana i specjalnie udała się do innej kasy. Tam też pomimo kilkukrotnego ważenia przez kasjerkę było więcej o 0,04 g (na wadze kontrolnej banan ważył 130 g a na tej w kasie 134 g.) Ola mi mówiła że w innym "Lódzie" odczyty z obu wag czyli kontrolnej i tej kasowej były takie same.
Kilka dni temu moja znajoma ważyła cebulę i banana bo nie była pewna czy jej starczy pieniędzy i próbowała obliczyć ich potencjalny koszt. Przy kasie zapłaciła o 0,40 gr więcej niż wyliczyła więc się zdziwiła czy coś było droższe, choć sprawdzała wszystko co ma kod pod czytnikiem. Ku jej zaskoczeniu waga produktów była średnio o 0,50 g wyższa na paragonie niż odczyt wagi kontrolnej na stoisku z warzywami. Poprosiła mnie żebym jej zważyła ponownie produkty swoją wagę kuchenną by ustalić która waga kłamie i okazało się że prawidłowa ciężkość towarów była na wadze kontrolnej a nie tej przy kasie. Innego dnia ponownie zakupiła banana i specjalnie udała się do innej kasy. Tam też pomimo kilkukrotnego ważenia przez kasjerkę było więcej o 0,04 g (na wadze kontrolnej banan ważył 130 g a na tej w kasie 134 g.) Ola mi mówiła że w innym "Lódzie" odczyty z obu wag czyli kontrolnej i tej kasowej były takie same.
Odpowiedź UOKIK:
"Problemy dotyczące tego sposobu naliczania cen powinna skontrolować Inspekcja Handlowa."
P.S. Inspekcja Handlowa nie stwierdziła uchybień (pewnie dlatego że Ola poinformowała obsługę sklepu o wadliwych wagach, kilka dni wcześniej niż kogoś z Inspekcji tam wysłano!)
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
8. Proszę mi
wyjaśnić czy firmy mogą stosować podwójne standardy do swoich
produktów- jedne w produkcji dla dyskontów a drugie w
produktach wydanych pod własną nazwą?
Chodzi mi tu nie o fakt że dla dyskontów robi się „gorsze” jakościowo produkty w których się oszczędza na składnikach (jak np. ketchup, który pod marką własną ma lepszy skład) – bo też takie widzę, ale o fakt że produkty z identycznym składem różnią się co do zastosowania konserwantów.
Chodzi mi tu nie o fakt że dla dyskontów robi się „gorsze” jakościowo produkty w których się oszczędza na składnikach (jak np. ketchup, który pod marką własną ma lepszy skład) – bo też takie widzę, ale o fakt że produkty z identycznym składem różnią się co do zastosowania konserwantów.
Jak to możliwe
że firma "Perła" robi Hummus (i sałatki) dla dyskontów bez
konserwantów a pod własną nazwą wpycha produkty (o identycznym
składzie) z konserwantami? Czyżby były 2 różne linie
produkcyjne w zakładzie w których się robi produkty dla sklepów
średnich typu "Lód" i "Stonka"- jedna linia na dyskonty a druga dla
marki własnej czy po prostu po wymieszaniu wszystkich składników
te produkty przeznaczone na dyskonty pakuje się od razu próżniowo
a te pod szyldem własnym czekają jeszcze na dodanie konserwantów?
Zastanawiam się dlaczego firma ta „strzela sobie w stopę”
wypuszczając „gorsze” składowo produkty pod swoja nazwą i to
kosztujące prawie 2x więcej niż dyskontowe? A może po prostu na
produktach w dyskoncie ta firma nie wymienia w składzie konserwantów
by nie zrazić konsumentów do owych produktów? To by było umyślne
zatajenie prawdy na temat tego co rzeczywiście znajduje się w
składzie! Nie każdy przecież lubi żywność nafaszerowaną
konserwantami a w coraz większej opinii ludzi są one dodatkiem
zbędnym przy niektórych produktach i omija się je szerokim łukiem.
Odpowiedź UOKIK:
"Nie jestem w stanie wyjaśnić polityki prowadzonej przez danego przedsiębiorcę. Nie ma przeszkód, by produkty sprzedawane pod różnymi nazwami przez tego samego producenta miały różny skład i dodatki, byleby wszystkie były wyszczególnione w opisie produktu."
Odpowiedź Inspekcji Handlowej:
"Odnośnie
kwestii wyrobów produkowanych dla sieci handlowych wyjaśniam,
że zgodnie z przepisami prawa produkty znajdujące się w
obrocie handlowym badane są przez Inspekcję Handlową pod
kątem zgodności ich składu z deklaracją podaną przez producenta
na opakowaniu."
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
9. Niektóre firmy wprowadzają konsumentów w błąd co do daty ważności obecnej na opakowaniu.
Nie chodzi o rysunek „słoiczka” ale o fakt iż jest napisane że data
jest na zgrzewie a faktycznie jej nie ma. Widnieje tylko nr partii i nie
wiadomo czy pierwsze cyfry to data ważności czy data produkcji?
Od
kogo można się domagać "rekompensaty" czy czegoś podobnego za brak 1/4
porcji kremu w zapakowanym opakowaniu? Wiem że gramatura jest podana w
przybliżeniu na opakowaniach kosmetyków ale 2x miałam sytuację że w
słoiczku brakowało solidnej porcji kremu! Kupiłam kiedyś krem do ciała z firmy * "Ewelina" i tam po
otwarciu pazłotka brakowało ok. 1/4 kremu!
*{nie mam zdjęcia dlatego nazwa jest w cudzysłowie, żeby mnie nikt nie oskarżył o pomówienie!}
*{nie mam zdjęcia dlatego nazwa jest w cudzysłowie, żeby mnie nikt nie oskarżył o pomówienie!}
Odpowiedź UOKIK:
"Produkt bez oznaczenia daty ważności albo z datą
nieczytelną może być traktowany jako produkt niekompletny, a więc
obarczony wadą fizyczną. Tym samym do takiego produktu można zastosować
przepisy dotyczące rękojmi, czyli odpowiedzialności sprzedawcy. Może
Pani np. zwrócić taki produkt powołując się na rękojmię albo zażądać
wymiany na identyczny produkt z czytelną datą ważności.
Sprzedaż kompletnych produktów zawierających wszystkie konieczne oznaczenia, instrukcje itp. jest obowiązkiem sprzedawcy.
Jeżeli
rzeczywista gramatura kosmetyku jest inna od podanej na opakowaniu,
należy produkt zareklamować na podstawie rękojmi. Odpowiedzialnym za
zgodność produktu z umową jest sprzedawca. Do nie go należy kierować
wszelkie roszczenia w związku z podobnymi ubytkami w produktach."
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
10. Dlaczego markety często nie podają na skrzynkach zbiorczych owoców i warzyw (w których one stoją w sklepach) informacji o typie zastosowanego konserwantu?
Konsument nie wie czy owoc zawiera jakieś środki opóźniające jego dojrzewanie czy nie? Kupiłam kilkanaście tygodni temu awokado w "Eklerze" na ul. Z... w stanie „twardym” natomiast owoc po tygodniu leżenia na półce nie dość że nie dojrzał w całości to wcale praktycznie nie zmienił „konsystencji”! Po rozkrojeniu okazało się że nadal jest niedojrzały. Uważam że musiał być jakoś zakonserwowany na czas transportu do sklepu bo nigdy przedtem taka sytuacja jej się nie zdarzyła. Zwykle awokado było w pełni dojrzałe po 2-4 dniach od zakupu a to było nadal niedojrzałe pomimo że przechowywane tak samo jak zazwyczaj. Do kogo w takiej sytuacji można się udać z reklamacją? Do sklepu? Przecież trudno udowodnić że tam się kupiło awokado jeżeli nie miało ono żadnej naklejki a paragon dawno został wyrzucony? Dlaczego klient w takiej sytuacji ma być stratny?
Odpowiedź UOKIK:
"Brak jest przepisów regulujących wprost dane zagadnienie, jeśli chodzi o opisanie towarów oferowanych wprost ze skrzynek. Jeżeli jednak owoc z jakiegokolwiek powodu nie ma właściwości, których należałoby oczekiwać w normalnych okolicznościach, to również stanowi to wadę fizyczną i podstawę do reklamacji. Jednocześnie wyjaśniam, że paragon nie jest koniczny do skutecznego złożenia reklamacji. W istocie dowodem zakupu może być nawet oświadczenie świadka."
Odpowiedź UOKIK:
"Brak jest przepisów regulujących wprost dane zagadnienie, jeśli chodzi o opisanie towarów oferowanych wprost ze skrzynek. Jeżeli jednak owoc z jakiegokolwiek powodu nie ma właściwości, których należałoby oczekiwać w normalnych okolicznościach, to również stanowi to wadę fizyczną i podstawę do reklamacji. Jednocześnie wyjaśniam, że paragon nie jest koniczny do skutecznego złożenia reklamacji. W istocie dowodem zakupu może być nawet oświadczenie świadka."
🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻🔻
11. Dlaczego
hipermarkety stosują inną politykę cenową i towarową w obrębie kilku
swoich sklepów choć klienci powinni mieć „równe prawa”?
Oba
hipermarkety "Ekler" w Lbn różnią się często na ceny tych samych
produktów spożywczych jak i kosmetycznych. W markecie na ul. Z... są
droższe o kilka groszy ceny żywności natomiast niekiedy tańsze ceny na
kosmetyki niż w markecie na ul. T........... Inne jest także podejście
do wyprzedaży produktów z krótkim terminem ważności. Na ul. Z... obniżki
na takie produkty sięgają nawet 70-% na sztuce (z kilkudniowym terminem
ważności) a na ul. T........... wpychają produkty jako 2 w cenie 1
(dodam że to promocja na ostatni dzień przydatności do spożycia).
Różnica między nimi jest natomiast taka że na T........... za 2 produkty
trzeba zapłacić tyle ile kosztuje 1 ale i tak jest to cena 2x wyższa
niż za 2 osobno kupione produkty na wyprzedaży na ul. Z.... W dodatku
kto na raz zje np. 2 paczki wędliny sojowej skoro termin upływa dziś a
promocja nie była dostępna od kilku dni tylko „wepchana” na ostatni
możliwy dzień przydatności produktu?
Przykład:
na ul. Z... tofu bio było przecenione z ok.12 zł na 3 zł/szt a na ul.
T.......... tofu (innej firmy) było w promocji z okazji krótkiego
terminu: 2 w cenie 1 czyli 8 zł za całość. Pomimo że na T ..........
wychodziło 4 zł/szt czyli o połowę mniej na każdej sztuce to i tak w
ogólnym rozrachunku towar był za szt droższy niż podobny na Z...!
Są też
2 hipermarkety "Oszlam" w Lublinie i tam również można dostrzec podwójną
politykę- niektóre produkty są dostępne tylko w jednym albo w drugim
markecie i to nie ze względu na brak miejsca na półce. Widzę np. większy
wybór maseczek koreańskich w płacie w na Cz....... , natomiast
większy wybór produktów „kuchni świata” na F..... W "Oszlam" na F......
jest duża obniżka na wybrane kosmetyki a na Cz..... choć kosmetyki są
te same, obniżki nie ma.
Czy hipermarkety mogą dowolnie ustalać ceny i
asortyment swoich sklepów ze względu np. na zarobki mieszkańców
poszczególnych osiedli i ich nawyki zakupowe czy jest jakieś inne
wyjaśnienie? Czy przepłacanie za ten sam towar w 2ch marketach tej
samej firmy jest ok. względem klienta? Dlaczego mam płacić więcej skoro i
tak robię zakupy w jednym z marketów całej sieci ? Jako klient czuje
się pokrzywdzona bo przepłacam za coś co mogłabym kupić o parę groszy
taniej w drugim markecie tej samej firmy! Nie będę przecież jechać pół
miasta dalej by to samo taniej kupić!
Odpowiedź UOKIK:
"Opisane zagadnienie
dotyczy polityki cenowej i sprzedażowej danego przedsiębiorcy. Nie ma
żadnych przeszkód prawnych, by w różnych sklepach stosować różne ceny i
promocje. Często sklepy działają pod jedną marką, lecz prowadzone są
przez różnych przedsiębiorców na zasadzie franchisingu. Nie ma narzędzi
prawnych, by zmusić takich przedsiębiorców do ujednolicenia cen czy
wyprzedaży. Położenie danego sklepu jest istotne i faktycznie możliwe
jest, że ceny w nim są dostosowane np. do zarobków czy upodobań
zakupowych osób mieszkających w pobliżu. Oznacza to jedynie, że
przedsiębiorca stosuje się do praw popytu i podaży, które kształtują
ceny towarów."
Druga kwestia na którą
chcę zwrócić uwagę dotyczy Poczty Polskiej która w
ostatnim okresie bardzo szarżuje cenami za przesyłki i lekceważy
reklamacje klientów.
I. Po
pierwsze proszę mi powiedzieć czy poczta ma prawo zwrócić
przesyłkę do nadawcy jeżeli nie podjęto prób kontaktu z
adresatem i nie może udowodnić że rzeczywiście zrobiła wszystko
by paczkę dostarczyć?
Miałam taką sytuację że wysłałam paczkę bez nr
mieszkania adresata ale na nalepce adresowej był nr. telefonu do tej
osoby i była z nim w stałym mejlowym kontakcie. Przesyłka wróciła
do mnie i z tego co wiem została zwrócona tego samego dnia w
którym przyjęto ją na pocztę do doręczenia. Ów adresat w mailu
poinformował że nikt z poczty się z nim telefonicznie nie
kontaktował natomiast wg. wyjaśnienia poczty podjęto próbę
kontaktu która była nieudana. Na moje pytanie o ilość
prób czy wyciąg rozmów z telefonu kuriera, poczta odpowiedziała
że nie ma takiego obowiązku by udostępniać spis połączeń z
telefonu osoby roznoszącej paczki.
Jak w takim razie ustalić czy rzeczywiście podjęto próbę kontaktu telefonicznego czy nie? To jest słowo przeciwko słowu a odbiorca paczki nie miał powodu by kłamać bo za paczkę zapłacił i na nią niecierpliwie czekał.
Jak w takim razie ustalić czy rzeczywiście podjęto próbę kontaktu telefonicznego czy nie? To jest słowo przeciwko słowu a odbiorca paczki nie miał powodu by kłamać bo za paczkę zapłacił i na nią niecierpliwie czekał.
Z
tego co wiem od innych osób listonosze często nie podejmują takich
„kilkukrotnych” prób dostarczenia nawet jeżeli paczki są
prawidłowo zaadresowane a na naklejce adresowej widnieje nr.
telefonu. Często paczki takie leżą na poczcie aż do tygodnia czy
więcej i gdyby adresat nie zapylał wysyłającego czy paczkę
wysłał i kiedy to nie wiedziałby czy rzeczywiście na pocztę
dotarła i czy już może ja odebrać.
II. Druga
sytuacja dotyczy doręczania listów poleconych a ściślej ujmując
awiza by odebrać taki list.
Miałam
taką sytuację że awizo które znalazłam w skrzynce pocztowej było
awizem powtórnym a nie dostałam nawet pierwszego informującego
mnie o ważnym dla mnie terminie w zawiadomieniu . List odebrałam dzięki
awizu powtórnemu które wystawiono 2 dni po owym ważnym dla mnie terminie na
który miałam się zgłosić! Nie było nawet podpisu listonosza na
tym powtórnym zawiadomieniu i nie wiem kto właściwie to awizo
dostarczył? Czy listonosz który codziennie przynosi pocztę czy
jakiś goniec z sądu? Pocztę sprawdzam codziennie i na ogół
często ktoś jest w domu by odebrać ewentualne przesyłki więc nie
wiem dlaczego nie dostałam pierwszego awiza?
III. Ostatnie
pytanie dotyczy sposobu podnoszenia kosztów i wymogów odnośnie do
gabarytów przesyłek pocztowych.
Zdumiewa
mnie że cena listów poleconych które są z reguły małe i mało
ważą została podniesiona w ciągu 2ch kolejnych lat aż o 10 zł!
Pamiętam jak 2 lata temu płaciłam za przesyłkę priorytetową
8,30 zł a teraz za tę samą muszę zapłacić aż 18,30 zł!
To
kuriozalne że opłaca się bardziej wysyłać coś paczkami niż
przesyłkami poleconymi choć te drugie mniej ważą i mierzą!
Dlaczego poczta wprowadził tak dziwne cenniki i zróżnicowała tak
bardzo rozmiary przesyłek że „list polecony” którego wysokość
przekracza 2 cm musi być już o 50% droższy niż ten który się
mieści w tej wysokości? Przecież oba są lekkie (bo mogą ważyć
do 500g) i nie obciążają zbytnio teczki listonosza?
Poczta tłumaczy że przepisy unijne narzucają takie wymiary listów poleconych że do 2 cm wys. jest tańszy list a powyżej droższy bo to czy wyśle się tańszy list zależy od tego czy zmieści się on do skrzynki. To jest absurd bo listy polecone są z reguły i tak są dostarczane do rąk odbiorcy czy mają 2 cm wys. czy 3 cm!. Dlaczego list który przekracza 2 cm wys. (ma np.2,5 cm i jest ultralekki) nie może być wysłany taniej niż paczka skoro jest lżejszy i mniejszy gabarytowo?
Poczta tłumaczy że przepisy unijne narzucają takie wymiary listów poleconych że do 2 cm wys. jest tańszy list a powyżej droższy bo to czy wyśle się tańszy list zależy od tego czy zmieści się on do skrzynki. To jest absurd bo listy polecone są z reguły i tak są dostarczane do rąk odbiorcy czy mają 2 cm wys. czy 3 cm!. Dlaczego list który przekracza 2 cm wys. (ma np.2,5 cm i jest ultralekki) nie może być wysłany taniej niż paczka skoro jest lżejszy i mniejszy gabarytowo?
Dla
mnie te przepisy to absurd i próba zarobienia na klientach. Poczta
zresztą często liczy sobie za wszystko nawet za karton do wysyłki
bo nie może np. on mieć nalepek itp. a ceny kopert bąbelkowych
jakie się doda do wysyłki często czynią ową jeszcze bardziej
nieopłacalną.
Proszę
mi powiedzieć czy Poczta może narzucać tak wysokie ceny wiedząc
że nie każdy wie jak korzystać z paczkomatów konkurencji i tym
samym jest skazany na wysyłkę u największego polskiego molocha
pocztowego?
Odpowiedź UOKIK: {podkreślenia dotyczą bezpośredniej odpowiedzi na pytania!}
SCREEN MAILI I ODPOWIEDZI OD UOKIK I INSPEKCJI HANDLOWEJ
.......................................................................................
Dalsze przemyślenia będą w następnym poście z cyklu: "Co mnie wkurza!". Szczegółowo "poczepiam" się tam konkretnych "zjawisk" produktowych na rynku:)
STAY TUNED
"Odnosząc się do zagadnień dotyczących Poczty
Polskiej, wyjaśniam, że w przypadku podejrzenia, że usługę wykonano
nienależycie należy złożyć reklamację. Opisana sprawa jest jednak
skomplikowana, gdyż Pani koleżanka sama nie dochowała należytej
staranności przy zawieraniu umowy. Operator pocztowy miał w takim
przypadku prawo zwrócić przesyłkę. Roszczenia, jakie posiada klient
określa ustawa z dnia 23 listopada 2012 r. prawo pocztowe (tj. Dz. U. z
2018, poz. 2188 z późn. zm.).
Usługi pocztowe
świadczone są na podstawie umów, które najczęściej zawiera się w sposób
dorozumiany (np. poprzez wrzucenie listu do skrzynki). Z tego powodu
operatorzy tworzą regulaminy, które są załącznikami do umowy o
świadczenie usługi pocztowej.
Na podstawie
art. 21 ustawy w regulaminie powinny zostać określone warunki
wykonywania i korzystania z usług pocztowych, w tym przede wszystkim:
1. okoliczności kiedy usługa pocztowa jest niewykonana lub wykonana niewłaściwie,
2. sposób postępowania w przypadku niewykonania lub nienależytego wykonania usługi
3. po jakim czasie niedoręczoną przesyłkę uważa się za utraconą, a
4. szczegółowe zasady składania i rozpatrywania reklamacji.
Operator podaje regulamin do publicznej wiadomości w sposób zwyczajowo przyjęty (np. wywieszenie w placówce pocztowej).
Co
do awiza sądowego, wyjaśniam, że przesyłki sądowe roznosi Poczta
Polska. Oczywiście powinna Pani otrzymać pierwsze awizo, a jego brak
może zostać uznany za nienależyte powiadomienie Pani o terminie
rozprawy. Jednocześnie wskazuję, że w Pani sytuacji pierwszą pomyłkę
popełnił sąd – zgodnie z przepisami powinna Pani zostać wezwana na
rozprawę tak, by odebrać zawiadomienie (nawet gdyby miało nastąpić w
ostatnim dniu, w którym list oczekuje na poczcie na podjęcie) co
najmniej 14 dni przed planowaną datą rozprawy. W praktyce oznacza to, że
sąd powinien wysłać wezwanie co najmniej miesiąc przed terminem
rozprawy.
Oczywiście brak zawiadomienia o
przesyłce podlega reklamacji i stanowi ewentualną podstawę
usprawiedliwienia nieobecności czy też przywrócenia terminu sądowego.
Ostatnie
poruszone przez Panią zagadnienie również dotyczy polityki cenowej
przedsiębiorcy i zasadniczo – dopóki nie narusza reguł uczciwej
konkurencji – nie jest niezgodne z prawem. Poczta Polska, jak każdy
przedsiębiorca, ma prawo ustalania cen swoich usług zgodnie ze swoją
polityką, ponoszonymi kosztami i spodziewanymi zyskami.
Dla podsumowania powyższego, jeżeli w którymś z poruszonych zagadnień dostrzega Pani naruszenie zbiorowego
interesu konsumentów, może Pani złożyć pisemne zawiadomienie na adres
Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Warszawie (kod pocztowy
00-950) przy pl. Powstańców Warszawy 1.
Zgodnie z art. 24 ustawy z dnia 16 lutego 2007 r. o ochronie konkurencji i konsumentów (tj. Dz.U. z 2019, poz. 369 z późn. zm.) zadaniem
Prezesa UOKiK jest działanie w interesie publicznym i przeciwdziałanie
praktykom naruszającym zbiorowe interesy konsumentów. Ustawa daje
Prezesowi UOKIK prawo do ukarania nieuczciwych przedsiębiorców.
Zbiorowym
interesem konsumentów nie jest suma wielu indywidualnych interesów
konsumentów (np. 100 pokrzywdzonych klientów dewelopera), a naruszenie interesów potencjalnie nieograniczonej liczby konsumentów (co
potwierdza np. wyrok Sądu Apelacyjnego z dnia 10 lipca 2008 r., sygn.
akt. VI ACa 306/08). Dlatego Prezes UOKiK prowadzi postępowania tylko w
przypadkach najistotniejszych z punktu widzenia interesów zbiorowości
konsumentów.
Weryfikacja spraw, które wymagają interwencji Prezesa UOKiK, odbywa się w oparciu o przejrzyste kryteria:
- skala naruszenia – tzn. potencjalnie szeroki krąg konsumentów będących adresatami bezprawnej praktyki przedsiębiorcy,
- stopień naruszenia – tzn. potencjalnie poważny uszczerbek albo zagrożenie ekonomicznym interesom konsumentów,
- sposób naruszenia – tzn. charakter bezprawnych działań przedsiębiorcy,
- dostępność instrumentów indywidualnej ochrony prawnej – tzn. możliwość ochrony przed negatywnymi skutkami bezprawnej praktyki przedsiębiorcy przy użyciu instrumentów indywidualnej ochrony prawnej,
- potencjalnie wysokie korzyści płynące z władczej interwencji dla zbiorowości konsumentów – tzn. zakładane wysokie korzyści dla zbiorowych interesów konsumentów płynące z władczego rozstrzygnięcia Prezesa UOKiK w stosunku do nakładów niezbędnych do ich osiągnięcia.
Zgłaszanie zawiadomień do Prezesa UOKiK jest podobne jak w przypadku innych organów administracji.
Zawiadomienie jest jedynie sygnałem dla Prezesa UOKiK dot. stosowania praktyk i tylko od niego zależy czy postępowanie zostanie wszczęte czy też nie.
Konsumenci,
którzy chcą zwrócić uwagę Prezesa UOKiK na niepokojące według nich
praktyki rynkowe przedsiębiorców mogą przesyłać zawiadomienia na
podstawie
art. 100 ust. 1 ustawy.
art. 100 ust. 1 ustawy.
Zawiadomienie, jeśli jest zasadne, może, ale nie musi oznaczać wszczęcia postępowania o naruszenie zbiorowych interesów konsumentów.
Prezes UOKiK nie ma bowiem obowiązku wszczynania na wniosek skarżącego
postępowania w każdej takiej sprawie. Osoba zgłaszająca skargę nie jest
stroną postępowania, co oznacza że otrzyma jedynie informację o sposobie
rozpatrzenia zawiadomienia, od której nie przysługuje
odwołanie/zażalenie.
Art. 105 ustawy
przewiduje też, że nie wszczyna się postępowania w sprawie praktyk
naruszających zbiorowe interesy konsumentów, jeżeli od końca roku, w
którym zaprzestano ich stosowania, upłynęły 3 lata.
Zawiadomienie powinno zawierać:
- wskazanie przedsiębiorcy, któremu jest zarzucane stosowanie praktyki naruszającej zbiorowe interesy konsumentów;
- opis stanu faktycznego będącego podstawą zawiadomienia;
- wskazanie przepisu ustawy, którego naruszenie zarzuca zgłaszający zawiadomienie;
- uprawdopodobnienie naruszenia przepisów ustawy;
- dane identyfikujące zgłaszającego zawiadomienie.
Do zawiadomienia trzeba dołączyć wszystkie dokumenty, które mogą
stanowić dowód naruszenia przepisów przez przedsiębiorcę."
SCREEN MAILI I ODPOWIEDZI OD UOKIK I INSPEKCJI HANDLOWEJ
.......................................................................................
Zadałam jeszcze pytania uzupełniające do UOKiK które wysłała Ola ale nie doczekałyśmy się odpowiedzi!
1.Chciałam jeszcze nadmienić że klient de facto nie ma często
możliwości sprawdzenia z jakiego tytułu żąda reklamacji. Często
w sklepach są gotowe formularze w których to sami pracownicy
sklepów opisują wady (i to niezbyt dokładnie) a jedyne co może
podpisać klient to czy zgadza się na wymianę czy naprawę. Nie ma
w takim formularzu możliwości odstąpienia od umowy a sklep
twierdzi ze najpierw towar może wymienić (chyba nawet ze 2 razy) a
dopiero potem oddać pieniądze. Nie jest w takim formularzu
wyszczególnione czy jest to reklamacja z tytułu gwarancji czy
rękojmi. Kiedyś podbijało się karty gwarancyjne na sprzęt
elektroniczny a teraz twierdzą w sklepach że wystarczy sam paragon
do reklamacji ale nie wiadomo czy to ma być reklamacja z tytułu
gwarancji (często 2 letniej) czy nie.
2.Często też sprzedawcy nie chcą uznawać reklamacji np. kosmetyków kierując do ich wytwórcy. Jak właściwe udowodnić że kosmetyk kupiony w danym sklepie ( i po otwarciu niepełny czyli pod zamkniętym wieczkiem brakuje 1/4 produktu) jest niepełny i domagać się za niego zwrotu pieniędzy, gdy sprzedawca może zarzucić klientowi ze sam wyjął pół produktu z opakowania i teraz chce wyłudzić od sprzedawcy pieniądze za wybrakowany towar? Właściwie sprzedawca też nie wie czy pod wieczkiem zapakowanego kremu jest cały produkt czy też nie dodano 1/4 w fabryce. Czy żądania można kierować do producenta, który to zawinił na linii produkcyjnej a nie do dystrybutora/ sprzedawcy ?
3.Często reklamacja jest niemożliwa jak w przypadku opisanego przeze mnie owocu awokado bo paragon można przecież wyrzucić a jak się samemu poszło na zakupy i nie ma się świadka kupna to trudno udowodnić ze zakupu dokonało się w tym sklepie ponad tydzień temu. Mimo istniejącego monitoringu w sklepach jakoś nie chce mi się wierzyć ze można się na niego powołać i zażądać by ktoś z ochrony sprawdził zapis z kamer w owym dniu i ustalił że rzeczywiście dokonałam tam zakupu danego owocu. Ponadto zapisy z monitoringu są przechowywane chyba wg. ustaleń samego sklepu (czyli to może być różny okres np. 7 dni, 14 itp.) i udostępniane na prośbę wyłącznie organom ściągania a nie zainteresowanym konsumentom.
4.Jeżeli chodzi o Pocztę Polską to reklamacja była składana ale odrzucona z podaniem lakonicznej przyczyny o braku nr mieszkania. Pytałam ile razy próbowano nawiązać kontakt z adresatem by zrobić wszystko by przesyłkę dostarczyć. Podobno przesyłki mogą leżeć na poczcie do 14 dni więc dlaczego nie próbowano się skontaktować z adresatem np. następnego dnia by ustalić dokładny nr mieszkania lub zapytać sąsiadów skoro listonosz z przesyłką był pod owym adresem i próbował ją dostarczyć? Przesyłka wróciła tym samym chyba transportem co przyjechała bo było to kilka godzin po dostarczeniu jej na pocztę. Adresatka twierdzi że nikt do niej nie dzwonił więc w jaki sposób poczta jest w stanie udowodnić czy listonosz rzeczywiście próbował się skontaktować z adresatem czy nie ? Przecież pocztowcy to też różni ludzie i też mogą kłamać by sobie nie zawracać głowy z dostarczeniem kłopotliwej paczki i 2x zarobić na takiej przesyłce. Skąd konsument ma wiedzieć czy rzeczywiście tak było jak twierdza pocztowcy skoro ich słowa podważa sama adresatka?
5. Ponadto pisze Pani że Poczta może ustalać swoje ceny jak każdy inny przedsiębiorca ale pytanie brzmi czy to odgórnie narzucona polityka cenowa jak w pozostałych krajach UE (jak powołuje się poczta) czy po prostu samodzielna polityka cenowa polskiego giganta pocztowego który chce zarobić jak najwięcej na klientach a politykę cenowa "zwala" na organizacje od niej niezależną czyli Unię? Chcę wiedzieć czy Unia Europejska wydała wytyczne co do listów przekraczających wys. 2 cm czy nie! Bo jeżeli nie jest to zapis unijny że listy powyżej 2 cm wys. muszą być droższe bo ich dostarczenie będzie większym obciążeniem wagowym dla roznosicieli którzy nie "wrzucą ich do skrzynki" tylko muszą dostarczyć, to taka polityka jest dla mnie zwykłą próba naciągania klientów poczty którzy za podobny wagowo towar (jak przy listach do 2 cm wys.) muszą dodatkowo płacić za to że ich list ma wymiar o 0,5 mm wyższy. Te cenniki listów zostały wprowadzone w tym roku, jeszcze w poprzednim obowiązywały tylko 2 gabaryty i nie było problemu. Myślę że "polityka cenowa Poczty" to nie "widzi mi się" Unii ale polityka która wynikła z tego że ludzie woleli wysyłać małe przeczy np. kosmetyki listami poleconymi w kopertach bąbelkowych a nie paczkami które wtedy były droższe niż listy polecone.
2.Często też sprzedawcy nie chcą uznawać reklamacji np. kosmetyków kierując do ich wytwórcy. Jak właściwe udowodnić że kosmetyk kupiony w danym sklepie ( i po otwarciu niepełny czyli pod zamkniętym wieczkiem brakuje 1/4 produktu) jest niepełny i domagać się za niego zwrotu pieniędzy, gdy sprzedawca może zarzucić klientowi ze sam wyjął pół produktu z opakowania i teraz chce wyłudzić od sprzedawcy pieniądze za wybrakowany towar? Właściwie sprzedawca też nie wie czy pod wieczkiem zapakowanego kremu jest cały produkt czy też nie dodano 1/4 w fabryce. Czy żądania można kierować do producenta, który to zawinił na linii produkcyjnej a nie do dystrybutora/ sprzedawcy ?
3.Często reklamacja jest niemożliwa jak w przypadku opisanego przeze mnie owocu awokado bo paragon można przecież wyrzucić a jak się samemu poszło na zakupy i nie ma się świadka kupna to trudno udowodnić ze zakupu dokonało się w tym sklepie ponad tydzień temu. Mimo istniejącego monitoringu w sklepach jakoś nie chce mi się wierzyć ze można się na niego powołać i zażądać by ktoś z ochrony sprawdził zapis z kamer w owym dniu i ustalił że rzeczywiście dokonałam tam zakupu danego owocu. Ponadto zapisy z monitoringu są przechowywane chyba wg. ustaleń samego sklepu (czyli to może być różny okres np. 7 dni, 14 itp.) i udostępniane na prośbę wyłącznie organom ściągania a nie zainteresowanym konsumentom.
4.Jeżeli chodzi o Pocztę Polską to reklamacja była składana ale odrzucona z podaniem lakonicznej przyczyny o braku nr mieszkania. Pytałam ile razy próbowano nawiązać kontakt z adresatem by zrobić wszystko by przesyłkę dostarczyć. Podobno przesyłki mogą leżeć na poczcie do 14 dni więc dlaczego nie próbowano się skontaktować z adresatem np. następnego dnia by ustalić dokładny nr mieszkania lub zapytać sąsiadów skoro listonosz z przesyłką był pod owym adresem i próbował ją dostarczyć? Przesyłka wróciła tym samym chyba transportem co przyjechała bo było to kilka godzin po dostarczeniu jej na pocztę. Adresatka twierdzi że nikt do niej nie dzwonił więc w jaki sposób poczta jest w stanie udowodnić czy listonosz rzeczywiście próbował się skontaktować z adresatem czy nie ? Przecież pocztowcy to też różni ludzie i też mogą kłamać by sobie nie zawracać głowy z dostarczeniem kłopotliwej paczki i 2x zarobić na takiej przesyłce. Skąd konsument ma wiedzieć czy rzeczywiście tak było jak twierdza pocztowcy skoro ich słowa podważa sama adresatka?
5. Ponadto pisze Pani że Poczta może ustalać swoje ceny jak każdy inny przedsiębiorca ale pytanie brzmi czy to odgórnie narzucona polityka cenowa jak w pozostałych krajach UE (jak powołuje się poczta) czy po prostu samodzielna polityka cenowa polskiego giganta pocztowego który chce zarobić jak najwięcej na klientach a politykę cenowa "zwala" na organizacje od niej niezależną czyli Unię? Chcę wiedzieć czy Unia Europejska wydała wytyczne co do listów przekraczających wys. 2 cm czy nie! Bo jeżeli nie jest to zapis unijny że listy powyżej 2 cm wys. muszą być droższe bo ich dostarczenie będzie większym obciążeniem wagowym dla roznosicieli którzy nie "wrzucą ich do skrzynki" tylko muszą dostarczyć, to taka polityka jest dla mnie zwykłą próba naciągania klientów poczty którzy za podobny wagowo towar (jak przy listach do 2 cm wys.) muszą dodatkowo płacić za to że ich list ma wymiar o 0,5 mm wyższy. Te cenniki listów zostały wprowadzone w tym roku, jeszcze w poprzednim obowiązywały tylko 2 gabaryty i nie było problemu. Myślę że "polityka cenowa Poczty" to nie "widzi mi się" Unii ale polityka która wynikła z tego że ludzie woleli wysyłać małe przeczy np. kosmetyki listami poleconymi w kopertach bąbelkowych a nie paczkami które wtedy były droższe niż listy polecone.
.......................................................................................
No
cóż... odpowiedzi organizacji mających reprezentować nas
konsumentów są niekiedy tak lakoniczne i sztampowe że człowiek
zaczyna się zastanawiać po co w ogóle owe organizacje są? Mam wrażenie że niektóre spośród odpowiedzi to gotowce w stylu
kopiuj- wklej! Po co mi opis gdzie (w jakim punkcie ustawy) znajdę
dany przepis skoro interpretacje ze strony konsumenta jak i strony
sklepu mogą być odmienne?
Polecam wyciągnąć własne wnioski na podstawie opisanych przeze mnie praktyk. Ja swoje już wyciągnęłam i nie są one bynajmniej optymistyczne dla branży handlowej!
Polecam wyciągnąć własne wnioski na podstawie opisanych przeze mnie praktyk. Ja swoje już wyciągnęłam i nie są one bynajmniej optymistyczne dla branży handlowej!
Dalsze przemyślenia będą w następnym poście z cyklu: "Co mnie wkurza!". Szczegółowo "poczepiam" się tam konkretnych "zjawisk" produktowych na rynku:)
STAY TUNED
Brak komentarzy: