W mieście prawie jak w lesie. /Green scenery in urban city

 

        Właściwie sceneria, która zobaczycie dziś, mogłaby sugerować, że mieszkam w lesie, ale nic bardziej mylnego! To okolica jednego z osiedli lubelskich, na którym zachowała się jeszcze enklawa zieleni, w przeciwieństwie do betonowych osiedli ustawianych obecnie przy każdym skrawku ulicy! 

         Może to nie jest najpiękniejszy widok jaki można mieć z okna, ale ja uwielbiam patrzeć na rosnące naprzeciw duże choinki i małe krzaczki, w których często  można usłyszeć śpiew ptaków a nawet skaczącą po gałęziach wiewiórkę.

 

         Mam nadzieję, że ta zielona przestrzeń przetrwa jak najdłużej, bo znając głupotę ludzką, każdemu coś zaczyna w pewnym momencie przeszkadzać! Obawiam się, że kiedyś jakaś "nowa sąsiadka" (lub nawet stara już dawno osiedlona) uzna, że choinki zasłaniają jej widok z okna i będzie kazała Administracji osiedla je ściąć albo przynajmniej sporo przyciąć. 

 

        Pamiętam jak mogłam obserwować krajobraz w oddali i miałam widok na komin fabryczny, zanim drzewa rosnące po drugiej stronie drogi wystrzeliły w górę tak, że teraz tylko widzę zielone gałęzie:) Nawet mi to nie przeszkadza, choć miło wspominam widoki, zwłaszcza w zimie kiedy skuta lodem rzeka wyglądała bajecznie.











Wersja zimowa

 


 


       Cieszę się również że mamy od kilku lat  nowy park na ul. Zawilcowej. Jak dotąd jest on w miarę czysty i zadbany (w odróżnieniu od innych części zielonych Lublina!) i lubię tam chodzić by w słoneczny dzień przysiąść na ławce. Jeszcze żeby tam nikt oprócz mnie nie chodził to byłaby sielanka 😁

 



 

       Na koniec ubiegłoroczne zbiory grzybów z prawdziwego lasu. Nie ja zbierałam tym razem, ale czasem towarzyszę rodzicom na leśnych wyprawach i też swój wkład w przetwory na zimę mam.

 

 


 



1 komentarz:

Obsługiwane przez usługę Blogger.