Wspomnienia...miejsc kontemplacji/Memories
Nie mam ani czasu (???- jak to kuriozalnie brzmi w ustach bezrobotnego!) ani możliwości robienia kolejnych miniatur, sesji barbiowo-zdjeciowych ani biżuterii.
Odczuwam zniechęcenie do wszystkiego czego nie da się zjeść! Zapełniam kolejne kartony (po bananach) pierdołami i lalkami jakie w ciągu ubiegłego roku udało mi się zebrać, oglądam te same odgrzewane serialowe kotlety i czekam na wygraną w lotto (cholera, znów 3ka przeszła mi koło nosa). Ujarzmiam Androida- no.... wreszcie załapałam jak kopiować zdjęcia z USB na tableta!
Wspomnienia uciekają mi z pamięci coraz częściej a ja nie potrafię ich jakoś sensownie zatrzymać.
Nie da się wszystkich przeżyć i myśli obfotografować, wrzucić na twardy dysk w mózgu i w trudnych chwilach powracać do tych szczęśliwych.
Czasami proza dnia codziennego bierze górę, zamazuje wszystko co było "przed" i sprawia, że żyje się z dnia na dzień nie pamiętając co było wczoraj. Dobrze że czasami można się zatrzymać gdzieś na chwilę by pomyśleć i spróbować sobie coś przypomnieć. Dobrze że czasami można przebywać w miejscach sprzyjający kontemplacji.
Dla mnie są tylko 2 ( na razie) takie miejsca: las i teren byłego obozu.
Jakkolwiekby to dziwnie czy przerażająco dla niektórych nie brzmiało są to 2 miejsca w których lubię przebywać by "pomyśleć".
Lubię chodzić po lesie szukając niedobitków grzybów, by posłuchać ciszy (no nie zawsze...) i kontemplować piękno przyrody; popatrzeć na ferię barw i zastanowić się dlaczego "my" ludzie jesteśmy tak bezwzględni i okrutni dla otaczającego nas świata?
Studiując nieszczęsny 2gi kierunek lubiłam siadać na schodach prowadzących przez "pomnik" byłego obozu koncentracyjnego na Majdanku.
Siadałam na schodach obok wielkiego postumentu, który upamiętnia tysiące ludzi zabitych przez niezrozumiałą dla mnie ideologię. Lubiłam otoczenie kamieni - tych zimnych nieprzystępnych brył.... i tą ciszę, sprzyjającą zadawaniu mądrych pytań i szukaniu jeszcze mądrzejszych odpowiedzi. Lubiłam tam przychodzić zwłaszcza na początku roku akademickiego, gdy nie dawałam sobie rady z "warunkami" w jakich przyszło mi stawiać czoła nowym wyzwaniom.
Choć byłam tam już kilka razy, nie odważyłam się zwiedzać baraków. Dlaczego? Nie wiem- może bałam się, że nie potrafiłabym patrzeć spokojnie i chłodno na pozostałości dawnego obozowego świata, a może zniechęcała mnie wcześniejsza rezerwacja? Właściwie to zwiedzanie jest chyba dla grup zorganizowanych a nie dokładających się na przyczepkę samotników? Może jeszcze kiedyś zobaczę to co pozostało po ludziach, którzy walczyli o każdy dzień swojej egzystencji w tamtych trudnych dla wszystkich czasach?
Czasem dobrze jest posiadać aparat i móc uwiecznić miejsca do których lubimy wracać pamięcią....
P.S. Jako że uwielbiam również parki, nie mogłam oprzeć się cyknięciu paru fotek najurokliwszemu z nich- w Nałęczowie. Łabędzie chodzą tam " na wyciągnięcie ręki" a wiewiórki można spotkać prawie na każdym kroku!
Brak komentarzy: