Jedzenie z modeliny w kolorach zachodzącego słońca/Sunset colours miniature food


        Zainspirowana kolorami zachodzącego słońca, wymyśliłam mały zestawik miniaturowych słodkości. 

        P.S. U mnie zwykle zachód słońca ma barwy landrynkowe z wielkim pomarańczowym kołem pośrodku:) czyli różowo- błękitne + w porze późniejszej  czerwono- żółto-granatowe! Jakoś tak skojarzyło mi się najnowsze wyzwanie craftowe Szuflady.


      Mini zestaw dla lalek prezentuje mój najnowszy nabytek LIV. Nie mam jakoś przekonania do tych różowo -perłowych ust, ale wzięłam- może odsprzedam?



Miniature food in Sunset colors 

 








10 komentarzy:

  1. Bardzo fajne slodkosci, kiedys przezywalam mala przygode z modelina i naprawde dobrze sie bawilam ;) strasznie zaluje ze nie odkrylam tego jeszcze za dziecka ile czlowiek by mial dodatkowych niedostepnych jeszcze wtedy akcesoriow ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Daniela z tacą słodyczy na kolankach wygląda wspaniale! Bombowe te modelinowe ciasteczka!
    Livki to raczej pożądane lalki...może się jeszcze do niej przekonasz, jest przecież śliczna!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie śliczności-słodkości, pasują LIVce! Czekam na jej kolejne zdjęcia. Ale jakby coś i jednak ci się znudzi to pamiętaj o mnie, mój Jake szuka dziewczyny;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. I lizak podoba mi się najbardziej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Apetycznie wygląda to jedzonko

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za komentarze- jedzonko nie 1sza klasa bo miałam tylko przeterminowaną modelinę:)- ale kolory "niespieczone". Jak poskładałam elementy do "kupy" to wyszło coś pasującego do kolorów zachodzącego słońca. I tak miałam opublikować wcześniej czy później, więc postanowiłam zgłosić na wyzwanie- a nuż się zakwalifikuje jako pasujące?

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie Ci to wyszło. A jakiej modeliny użyłaś? W moim dzieciństwie, z najtańszej, komunistycznej modeliny, można było wyczarować precyzyjne cudka. Gdy już na studiach sięgnęłam po ten materiał, przypominał gumę do żucia rozdeptaną na chodniku w letni dzień. Nie dało się niczego uformować. Dopiero później się dowiedziałam, że są specjalne, artystyczne rodzaje tego tworzywa. Oczywiście dość drogie. Nie pojmuję więc, po co produkować takie gie, które nie nadaje się do użytku? ;-) A może już nie produkują?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Modelina nazywa się "m-m" lub coś w tym stylu. Pisałam o niej w poście pt. "Tancerka z modeliny". Jest to polski produkt, ale przeterminowany o rok (!) O dziwo jest o "niebo lepsza" od nieprzeterminowanej Astry:)
      Co do rodzajów modeliny, to ja też nie mam najlepszego zdania o naszych polskich wyrobach (z wyjątkami)- jak ktoś chce stworzyć coś ładnie wyglądającego i nadającego się potem do pokazania szerszej publiczności- to też radzę zainwestować w lepsze tworzywo. Niestety kostka profesjonalnej modeliny jest często droższa niż całe pudełko zwykłej i to jest najgorsza wada tego rodzaju produktu! Ale przynajmniej kolory są "żywe" i "niespalone jak plastik".

      Usuń
  8. Ciekawy pomysł. Życzę powodzenia w wyzwaniu Szuflady.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaskoczyłaś mnie! Fajna praca!
    Dziękuję za udział w wyzwaniu Szuflady i pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.