Co mnie wkurza-Zaśmiecony Lublin i ciąg dalszy narzekań na głupie tabliczki i ludzi bez kultury osobistej/What I hate in my city(life)


                   Zabieram się do tego posta już od roku, ale dopiero teraz znalazłam czas by przelać na ekran ciąg dalszy moich wyżaleń, zażaleń i narzekań. Niestety nie będzie to cały post bo nie chcę męczyć czytelników.
               Standardowo ponarzekam najpierw na chamów, nieumiejących trafić papierosem do śmietnika (chociaż stoją tuż obok!), głupie tabliczki zakazu rozmieszczone na każdym skrawku wokół budynków oraz śmieciarzy, którzy myślą że jak podrzucą śmieci do lasu to oszczędzą (chyba na rozumie!)

               Zaczynając od palaczy to raz mało mnie szlag nie trafił jak zobaczyłam chama, który stojąc tuż obok śmietnika rzucił niezgaszonego peta tuż przed owym, bo właśnie jechał autobus. Dodam że facet szybko palił bo widział że z daleka nadjeżdża pojazd komunikacji miejskiej i był na tyle bezczelny że stojąc jakieś 10 cm od śmietnika, rzucił peta na chodnik bo "się spieszył"! Oczywiście krew się we mnie zagotowała i dałam znać towarzystwu wsiadającemu do autobusu że nie podoba mi się takie zachowanie (standardowo więc powiedziałam tak by postronni słyszeli, że "facet stojący tuż obok śmietnika nie miał na tyle kultury by sięgnąć ręka trochę dalej i wrzucić tam peta"). Normalnie patelnia mi się w kieszeni otwiera jak widzę takie sytuacje!
               Nie wspomnę (a może jednak?) o ludziach palących pety na przystankach, bo takie sytuacje też niejednokrotnie mi się zdarzały. Co z tego że osoba, która siedzi na ławce w wiacie przystankowej i pali, jest starsza? Czy to jest usprawiedliwienie że może to robić? Nie ruszamy starego dziada czy baby bo nie wypada zwrócić uwagi że nas truje? Albo palą na przystankach bo deszcz pada i nie ma jak stać pod gołym niebem a palić się chce? Jakim prawem takie osoby mogą zatruwać mi skórę i płuca skoro obowiązuje zakaz palenia na przystankach? Kilka razy już zwracałam uwagę w podobnych sytuacjach ale jak widać nikogo to mnie obchodzi! Palacze i tak puszczają koło uszy moje komentarze albo gapią sie na mnie jak na kosmitę- bo przecież gadam od rzeczy!
              Postuluję więc by w  przyszłości (odległej chyba o lata świetlne) na każdym przystanku umieścić jakiegoś stróża porządku (robota na przykład), który karałby mandatem za takie zachowania! A jak mandat nie poskutkuje to za chabety takiego "uzurpatora czystego powietrza"  i do przymusowego sprzątania przestrzeni miejskiej z zalegających na chodnikach i terenach zielonych (tu nagminnie nawet) petów!

              Wkurza mnie też tłumaczenie niektórych palących, że "i tak to ktoś posprząta" albo "Jak zaśmiecasz chodniki to dajesz pracę!"- co za bzdury 😠 Petów i tak nikt nie sprząta - służby oczyszczania miasta co najwyżej zamiatają chodniki od wielkiego dzwonu, rzadko widuję by ktoś sprzątał teren wokół przystanków! Są tylko zabierane śmiecie z pojemników przez Kom-Eko i tyle! Poniżej przykład- przystanek na ul. Łabędziej w Lublinie (zdjęcie z lata). Większość lubelskich terenów wokół przystanków tak wygląda! (jak ktoś nie wierzy to kolejny post z cyklu będzie przeładowany zdjęciami zaśmieconego Lublina!)

        Śmieci  i pety wszędzie! Nie mówmy że wszystko to wina grzebiących w pojemnikach zbieraczy puszek, czy kruków wydziobujących jedzenie ze śmietników! (takie sytuacje też widziałam...:)


                Z zaśmiecaniem i utrzymaniem czystości na lubelskich osiedlach wiąże się jeszcze jedno zagadnienie a mianowicie- kto ma sprzątać?
              Niejednokrotnie na niektórych osiedlach (zwłaszcza tam gdzie mieszkam)  liście w jesień i śnieg w zimie leżą na chodnikach tak długo aż mieszkańcy sami sobie wydepczą przez nie ścieżkę! Jest tak bo kawałek terenu koło przystanku jest w rękach  miasta i to "ono" zajmuje się utrzymaniem czystości na tym terenie a nie administracja osiedla, która ma swoja siedzibę o rzut kamieniem od tego miejsca! Tam gdzie działa Administracja osiedla, to nie powiem, dba się o utrzymywanie czystości. W ciągu dnia parę razy kilku pracowników chodzi z miotłą, grabiami lub innymi narzędziami stosownie do pory roku. Tam gdzie działają wynajęte prze miasto ekipy tak różowo nie jest bo zjawiają się one sporadycznie. Nie raz trzeba było iść dłuższą drogą na przystanek bo schody były nieodśnieżone! Raz nawet złamałabym parę kończyn próbując zejść z takich schodów! A ekipa? Przyjechała późnym popołudniem. Nie wspomnę że ludzie już o 6.00 (albo i wcześniej) muszą dojść na przystanek by pojechać do pracy!

            Co do śmieciarzy, to jednak najbardziej jednak wkurzają mnie ci, którzy myślą że mogą sobie zaoszczędzić na wywózce śmieci, sami się ich pozbywając. Szkoda tylko że miejscem składowania ich odpadów są tereny rekreacyjne takie jak lasy i ujścia rzek! 
           Zawsze gdy wybieram się na grzyby, zaraz u samego wejścia do lasów na Lubelszczyźnie wita mnie marny widok walających się tam puszek, butelek i zakopanych (ledwo wystających!) worków z odpadami, że nie wspomnę już o zużytym sprzęcie AGD i RTV czy oponach! Nie wiem jak można być tak nierozgarniętym żeby nie wiedzieć że w taki sposób sami się trują dostarczając Ziemi chemikali i środków które w późniejszych latach z powodu skażenia gleby będą niekorzystanie działać na ich organizm! Taaa.... będą wpier....ć  jagody i grzyby z tablicą Mendelejewa (i to tą wcale nie obojętną częścią dla organizmów żywych!)


Niewielki przekrój tego co ludzie zostawiają" w lasach i innych terenach zielonych!








                     Ostatni temat (na dziś!) to sławetne tabliczki zakazu porozmieszczane w odległości jakieś 5 m od siebie na każdym lubelskim osiedlu (tylko nie na każdym takie same za co chwała). Jak zwykle tylko: "tu psom nie można sr.ć, tam nie można...". Nie raz nawet dochodzi do zamontowania tabliczki w tak kuriozalnym miejscu jak przedstawione poniżej- na fasadzie budynku! Zakaz dotyczy wprowadzania psów- (ale gdzie kurła???) do budynku??? Przecież pod tabliczką są umiejscowione pojemniki na śmiecie a za parę cm od nich znajdują się drzwi wejściowe do budynku. To gdzie nie należy wprowadzać tych psów? Do mieszkań ich właścicieli?


                      No dobra- to był sarkazm (?), ale gdyby się tak zastanowić to rzeczywiście absurd czasem goni absurd. Jeszcze raz powtarzam że na innych osiedlach w Lublinie są postawione kosze na psie nieczystości. U mnie też stoją 2 takie "psie kosze" a  tabliczek z Zakazem  jest kilka razy więcej i choć obok stoją zwykłe śmietniki gdzie też można wrzucać psie nieczystości, to i tak zalew tabliczek jest zatrważający! Nie wspomnę już że na innych osiedlach mają nawet "wiaty" zaopatrzone w woreczki na nieczystości! Można? Można!

                     Idąc ulicami miasta często trafiam na te głupie tabliczki- jak widać wszystko ludziom przeszkadza. Tak więc są tabliczki:
  • zakazu karmienia gołębi (czasem umieszczone na terenie zielonym, gdzie próżno szukać budynku a jednak stoi tam tabliczka: "Nie karmić ptaków wokół budynku"!)- no dobra nie jestem za tym żeby wszędzie rozrzucać chleb (jeszcze lepiej ziarno czy kaszę!) ale wkurzają mnie te nagminne tabliczki wszędzie! Oto przykład z parkingu:


                  Przecież ptaki w zimie mogą liczyć tylko na pomoc człowieka (no może prócz Kruków, które do perfekcji opanowały wygrzebywanie resztek z pojemników!) po co im jeszcze komplikować drogę do posiłku? Wiadomo przecież że ptaki przyzwyczajają się do miejsca gdzie dostały jeść i wracają tam by znów się pożywić.Jeżeli będą ciągłe zakazy to i tak ptaki będą wracać w to samo miejsce tyle tylko że cały dzień będą głodne bo i tak będą czekać aż ktoś coś rzuci! Cały dzień zmarnują na czekanie i prędzej pozdychają z głodu niż wpadną na pomysł by lecieć gdzie indziej! Może po pewnym czasie "pójdą po rozum do głowy" ale czy wszystkie tego doczekają?  Czy nie lepiej postawić w takim miejscu karmnik (np. na skrawku zieleni pod oknem jak jest miejsce)? Komu się chce iść do karmnika umieszczonego gdzieś daleko? Są jeszcze tacy, którzy rzucają chleb z balkonu wprost na teren zielony by dokarmiać ptaki (tak przyznaję się!) i nikomu nie robi to krzywdy gdy blok (jak u mnie) jest postawiony na skarpie gdzie nikomu towarzystwo ptaków nie przeszkadza. (Pomijam kwestię że niektóre chamy rzucają przez balkon nie tyle chleb czy kaszę ale też obierki  z cytrusów, szczątki kwiatków, pety, butelki a nawet meble!) Osiedlowe karmniki też często stoją puste i czasem są cholernie małe- trzeba się bić o pożywienie!

  •  tabliczki zakazu gry w piłkę (w obrębie budynku lub na placu zabaw)- taaak... nowoczesne wychowanie czyli  łeb w smartfony bo i w piłę grać nie wolno! Ja wychowałam się pod blokiem, gdzie był jeden trzepak i jedna huśtawka z piaskownicą. Nie było głupich tabliczek z zakazami gry w piłkę a graliśmy tuż pod oknami (tyle razy trzeba ja było ściągać z dachu klatki wejściowej, że ho, ho) i nic nikomu nie pękło w oknach! Nie ma miejsca na beztroską zabawę jak w latach 90tych.

            A propo placów zabaw to teraz robią grodzone place zabaw gdzie wciskają dzieciarnię z całego osiedla i każą się "przepychać" do huśtawek:( Wszędzie gdzie można, małe place zabaw (czyli jedna huśtawka i jedna piaskownica stojące tuż przy blokach) są likwidowane na rzecz postawienia kolejnych budynków a najmłodszych wciska się w ogrodzone "przyjazne miejsce"! Niby to dla ich bezpieczeństwa i "edukacji?" ale zapomina się że dzieci są różne i że nie wszystkie potrafią się ze sobą dogadać na jednej przestrzeni! Weź tu się baw jak jesteś nieśmiałym dzieciakiem i nie lubisz tłumów! To chyba zostało specjalnie zaaranżowane by od najmłodszych lat uczyć dzieci socjalizacji 😒, ale i tak będą takie dzieci, które są nieśmiałe i strachliwe. Po co ich "pchać" na plac z rozrabiakami? Kiedyś to był wybór- idziesz się bawić na drugi koniec bloku gdzie była inna mała piaskownica. A teraz? Tu moloch tam moloch i dzieciaki, których nie znasz i nie chcesz poznać lub zwyczajnie nie lubisz! (no dobra może trochę przesadzam ale stawiam się na miejscu takiego współczesnego przedszkolaka na wielkim placu zabaw i wcale się tam nie widzę!)


Tak jeszcze na koniec to wspomnę tylko że ostatnio najbardziej wkurza mnie Blogger i planowanie kolejnych postów! Zdarza się że kilka razy zmieniam datę publikacji i niechcący podam datę wcześniejszą niż miesiąc który mamy obecnie i co? Publikuje mi jako nowy posty ze wsteczną datą  (np. zamiast w lutym to w styczniu!) a jak próbuję to naprawić to muszę od nowa pisać post bo się nie da przekalibrować daty jak już ten post poszedł w świat! Albo np. zmieniam datę publikacji z pojutrza na na kolejny miesiąc a On publikuje mi ten post pojutrze z datą przyszłego miesiąca!!! No wkur... mnie to nie miłosiernie!!!


                 

Dalszy ciąg moich "wkurzeń" pewnie za pół roku jak zdążę znów tyle czasu siedzieć i tylko pisać! 
STAY TUNED


Zapraszam na inne posty z cyklu "co mnie wkurza". Znajdziecie je pod odpowiednią etykietą.

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.